startmoje tekstymoje publikacjemoje przekładyobrazylekturydyplom |
fragment z:
Janusz Krupiński,
Wzornictwo / design. Studium idei.
ASP, Kraków 1998,
wersja nieco zmieniona janusz krupiński
Światło przedmiotu. Przedmiot
a kontekst
Przypadek dekoracji odsłania w sposób szczególny znaczenie, jakie może pełnić przedmiot w życiu człowieka. Samo pojęcie dekoracji może jednak ulec zmianie wraz z przyjęciem rozróżnienia dwu rodzajów obrazów. Popularne pojęcie dekoracji opiera się na pojęciu obrazu-odbicia. Zaproponuję pojęcie dekoracji i struktury dekoracja-dekorowane oparte na pojęciu obrazu-symbolu. Przedmiot dekorowany jako taki jest zawsze pierwotny w stosunku do przedmiotu go dekorującego. Dekorujący odsyła uwagę do dekorowanego, wydobywa go na pierwszy plan, wydobywa jego zalety (waloryzuje go), podnosi ku górze (nie rzadko „pod niebiosy”) jego świetność i godność. Czyni widocznym, uobecnia dla nas to, czego jest dekoracją. Przedmiot dekorujący (dekoracja) spełnia swą rolę najlepiej niczym cichy, skromny sługa, to znaczy tworząc i pozostawiając miejsce dla swego pana. Dekoracja, która zatrzymuje uwagę na sobie samej gwałci to poddaństwo (być może dzieje się tak z chwilą, gdy dekoracja staje się dziełem sztuki). Przedmiot dekorujący powinien być dla nas nieobecny, by czynić obecnym przedmiot dekorowany. Negacja dekoracji zbyt często ślepa jest na ten fakt, że istnieją przedmioty, które powinny być (dla kogoś) obecne, których pewne strony powinny być obecne, widoczne w sposób szczególny, i że rolę takiego uobecnienia, zaznaczenia obecności, że rolę takiego uwidomienia pełnią właśnie przedmioty dekoracyjne. A tak bliska funkcjonalizmowi negacja znaczenia obecności przedmiotu na rzecz spełnienia funkcji? Negacja „kultu” przedmiotu - jego formy, obrazu jaki sobą stanowi, sposobu w jaki się pojawia i tego, że się zjawia, jak jest widziany... - w imię „zaspokojenia potrzeby”, w imię funkcji pełnionej w procesie życia, w imię konieczności, której podlega życie? Otóż negacja ta jest barbarzyńską. Bowiem sfera kultury wykracza poza sferę konieczności. O kulturze można mówić dopiero z chwilą, gdy przedmiot ujęty jest w swej zjawiskowości, że jego wygląd zbiega się z jego istotą. Stosunek ramy do obrazu wydaje się być wzorcowym dla pojęcia dekoracji. Znaczyłoby to, że tak jak rama ma się do obrazu, tak ma się dekoracja do tego, co ona dekoruje. Co wiemy o tym stosunku? Niewątpliwie dobra rama wcale nie zatrzymuje przy sobie samej, przeciwnie uwagę skupia na obrazie. A czyni to chociażby dzięki temu, że wycina kadr naszej uwagi, dystansuje nas (i sam obraz!) od otoczenia, podkreśla znaczenie obrazu itp. Co jednak więcej rama sprawia coś, współtworzy. Znaczyłoby to, że bez niej obraz bynajmniej nie jest skończony. Nie chodzi przy tym o to, ze obrazowi brakuje jeszcze czegoś, takiej a takiej ramy - i że jakiej to ramy dałoby się wywnioskować z samego obrazu. Po pierwsze, w ogóle nie ma obrazu bez ramy, chociażby byłoby nią przypadkowe tło i własna krawędź malowidła. Co jeszcze więcej, udana rama to taka, dzięki której dzieło malarskie coś zyskuje, okazuje się lepsze, bogatsze, żywsze. Zyskuje nowy wymiar. Okazuje się wręcz nowym, nawet nie przeczuwanym, niespodziewanym obrazem. Obraz, jaki ukazuje się dzięki niej nie jest już tym czym był bez niej. Dlatego prawdą jest, że na obraz składają się warunki jego doświadczania („odbioru”), że jego byt dzieje się, wydarza się dopiero w jego zjawianiu się. O ile powyżej mówiłem o obrazie malarskim, tak teraz mówię o obrazie, jaki coś, przedmiot, sobą przedstawia. O sposobie, w jaki komuś się on ukazuje, to jakim się przedstawia, to jak i jakim się pojawia. Banałem jest stwierdzenie, że dekoracja składa się na obraz tego, czego jest ona dekoracją. Natomiast waga tego stwierdzenia staje się zrozumiałą dopiero wówczas, gdy pojmiemy, że na byt przedmiotów (jako przedmiotów, przynajmniej jako „obiektów kulturowych”, jako należących do świata człowieka) składają się ich obrazy. Że przedmioty nie są tym czym są, gdy nikt na nie nie patrzy, gdy ich nikt nie spostrzega, nie doświadcza, lecz przeciwnie, są tym, czym są dla kogoś w jego doświadczeniu, i tym, czym je to widzenie, spostrzeganie, doświadczenie uczyniło. Inaczej mówiąc, przedmioty mają byt obrazowy, są obrazowo. (Oczywistym przykładem, o którym Czytelniku jeszcze zapewne nie wiesz, że jest oczywisty na gruncie mądrości twego języka: krajobraz. Jak samo to słowo wskazuje krajobraz jest obrazem, ma byt obrazowy. A zarazem, Czytelniku zauważ, krajobraz, jak każdy PRZEDmiot, zawsze jest przed Tobą, a nie w Twojej głowie, pokazujesz nań palcem, przed siebie.) Dlatego to dekoracja ma udział w bycie tego, czego jest dekoracją. Stwarza jego byt. Jak obraz przedmiotu - sposób, w jaki się on zjawia, jak się ukazuje - ma udział w jego bycie (obraz jest swym przedmiotem, a przedmiot w nim). Natomiast negacja znaczenia dekoracji (co za tym idzie: ornamentu, ozdoby, a nawet formy) zasadza się właśnie na najczęściej naiwnie (to znaczy w sposób w ogóle nieuświadomiony) żywionym przeświadczeniu o dychotomii przedmiotu i jego obrazu, o dychotomii funkcji i formy, o dychotomii istoty czegoś i jej przejawów (zjawiska, wyglądu itp.). Najpoważniejszy zarzut, jaki należy wysunąć wobec doktryny funkcjonalistycznej (obojętne czy to wysuwanej na gruncie architektury i designu, czy to psychologii i socjologii) jest zarzutem i konformizm, a mianowicie o nieuświadomione narzucanie uległości wobec zastanego układu, wobec panującego porządku. Bowiem funkcjonalizm zasadza się na przekonaniu, że każdy przedmiot określony jest przez rolę (funkcję) jaką spełnia w systemie, którego jest elementem (a więc, który utrzymuje w istnieniu). Z tej perspektywy projektować znaczy ustalić, jaki dodatkowy przedmiot mógłby usprawnić zastany porządek. Inaczej mówiąc: to ustalić w świecie brak, który należy wypełnić przez nowy przedmiot. Przedmiot ma uzupełnić kontekst o coś, czego on się domaga. Ta uległość wobec zastanego kontekstu zasadza się na niezdolności do pomyślenia, że wszystko mogłoby być inaczej, że możliwy jest inny świat, a nie tylko ten zastany (wielość światów człowieka!). Że wszystko, co tu i teraz wydaje się konieczne i oczywiste w innym świecie jest absurdalne i bezsensowne. A właśnie Wielki Projekt to ten, który przybliża Inny Świat. Ta sama służalczość wobec kontekstu wydaje się dochodzić do głosu w pojęciu dekoracji. Dekoracja zakłada to, co dekoruje; wpisuje się w kontekst, odpowiada na zastany kontekst, dostosowuje się do niego; określa ją miejsce, jakie ma zająć w nim; do niego ma coś wnieść; odsyła do swego kontekstu i co najwyżej zaznacza w nim akcenty. Akcentuje. Poza nim jest niczym. Tymczasem czy nie do pomyślenia jest sytuacja „odwrotna”, w której to przedmiot ustanawia swój kontekst, tworzy świat? Czy przynajmniej nie do pomyślenia są pewne takie przedmioty? Na otoczenie przedmiotu składa się to wszystko, co faktycznie, realnie wokół przedmiotu zachodzi, włącznie z tymi wszystkimi realnymi (fizycznymi, chemicznymi, biologicznymi czy psychicznymi) oddziaływaniami, w jakie ten przedmiot wchodzi (tam i wtedy). Natomiast w wypadku kontekstu? Po pierwsze: nie składają się na niego wszystkie elementy aktualnego otoczenia przedmiotu. A nawet te spośród tych elementów, które zostają wciągnięte w kontekst, same podlegają przemianie, przeistoczeniu, gdyż do kontekstu nie należą już same jako takie, takie jakie są same w sobie (realnie), lecz do kontekstu należą jako ujęte przez człowieka, takie, jakimi on je widzi, ujmuje - jako to, czym są dla niego, dla człowieka. Po drugie, do kontekstu przedmiotu należą elementy, które w ogóle nie występują w jego otoczeniu (nie tylko w aktualnym, lecz nawet nie występują w żadnym możliwym). Skrajnym przykładem takich elementów kontekstu są mity, ikony czy idee (przedmiot wchodzi w związek z nimi, w związek, który nie ma nic wspólnego z realnym oddziaływaniem – przykładem związki symboliczne). Przykładem otoczenia obszar, teren, kraj, w którym pojawia się przedmiot („obiekt”). Odpowiednikiem kontekstu będzie w tym przypadku krajobraz. Krajobraz – jak uczy tego samo słowo - nie jest czymś realnym, określonym niezależnie od faktu bycia przez kogoś widzianym, lecz przeciwnie istnieje tylko dzięki kogoś patrzeniu, zależnie od jego punktu i sposobu widzenia. Jak samo słowo tego uczy, krajobraz jest obrazem, a więc jak każdy obraz jest zależny od sposobu widzenia, powstaje dopiero w patrzeniu. (Jeden kraj, a wiele krajobrazów.) Przedmiot, swoją obecnością, potrafi przemienić krajobraz, nadać nowy porządek, zdefiniować świat (przykładem trywialnym świątynia). Poniższe tezy formułuję z myślą o przedmiocie, który „świeci”, to znaczy dzięki swej formie (i jej immanentnym treściom) pewne aspekty otoczenia (czegoś co w jego sąsiedztwie jest obecne, włącznie z człowiekiem, ludźmi) wydobywa, uwypukla, czyli wprowadza w krąg tego, co widać, włącza do świata człowieka (świat ze światła – jest miejscem, gdzie coś się pojawia, na jaw wychodzi, ukazuje się), co więcej, przedmiot „świeci”, to znaczy także, że dzięki swej formie pewne treści rzutuje na pewne elementy otoczenia (w szczególności na człowieka). A wszystko to dokonuje się nie w rzeczywistości, lecz właśnie w świecie człowieka – to znaczy tym, który pojawia się w spojrzeniu człowieka, z jego punktu widzenia (nie w porządku natury ale kultury, w „świecie przeżywanym”, Lebenswelt, jak mówili filozofowie z kręgu fenomenologii (nietrafny przekład, popularny w Polsce: „świat społeczny”, trafniejszy, dosłowny: „świat życia”). Kontynując poprzednie zdanie, komplikując obraz sytuacji: pojawia się dzięki człowiekowi, a więc także dzięki jego sposobowi widzenia, przeżywania, odczuwania. Przedmiot ma swój kontekst (czy swoje konteksty), kontekst doń należy, a nie na odwrót. Kto temu przeczy, ten nie odróżnia otoczenia od kontekstu. Przedmiot ustanawia swój kontekst. Z otoczenia, w którym go ktoś lokuje, wydobywa tylko pewne aspekty. Wydobywa, to znaczy wysuwa na pierwszy plan, wnosi w pole uwagi, a inne aspekty odsuwa w mrok bądź utrzymuje w mroku. Podobnie jak światło błyskawicy, co nagle ukazuje oblicze, świat jaki nigdy by się nam nie pojawił, gdyby nie ona. Rysują się krawędzie, powierzchnie, które nie układają się w porządek zwykłego dnia. Przedmiot wydobywa pewne aspekty i przeistacza, przemienia, wynosi w inny byt. Z otoczenia przedmiot wydobywa aspekty go - przedmiot - dopełniające, współdźwięczne z nim. Które nie pojawiłyby się nigdy, gdyby nie on. Przedmiot wydobywa i przeobraża. Przeobraża, to znaczy zmienia obraz jaki otoczenie, miejsce, kraj sobą, dla nas, przedstawia. Przedmiot ma aurę, światło, które rzuca wokół, które dopiero nadaje barwy światu. (Co nie musi oznaczać, że sam przedmiot jest źródłem światła, o którym tu mowa - zapewne jego światło jest światłem refleksu.) Aura. Nakrycie, okrycie, strój spełniają się w nastroju, który „tworzą”. Przedmiot definiuje cała sytuację, pojawiając się potrafi zmienić, zdefiniować sytuację od nowa. W sytuację tą człowiek wkracza z chwilą, gdy znalazł się w kręgu światła przedmiotu, gdy starczyło mu oczu i wrażliwości by widzieć w jego promieniach. Dla człowieka znaleźć się w nowej sytuacji oznacza zaś: inaczej postępować, inaczej żyć. Dzieje się to w ten sposób: Człowiek, który spotyka przedmiot odpowiada na płynące odeń wezwanie do przyjęcia adekwatnej wobec niego, określonej postawy – adekwatnego punktu widzenia. (Przykładowo: przedmiot wymaga ujęcia go w określony sposób; gest rąk i postawa ciała towarzyszące temu są prowadzą ku nowej postawie duchowej – w ten sposób krucha, lotna czarka herbaty zbliża ku sobie dłonie w gest modlitwy, poprzez który duszę napełnia powściągliwością i skupieniem). A gdy to się stanie, z chwilą przyjęcia tego nowego punktu widzenia, nowego sposobu odczuwania, wszystko ukazuje się w nowej perspektywie, w nowym świetle. Z tą chwilą sam człowiek działa w duchu tego punktu widzenia, tej postawy. Czy tak daleko sięga pojęcie dekoracji? Jeśłi nawet nie, to przedmioty, które skłonni jesteśmy nazywać dekoracyjnymi mają to światło, które zmienia obraz, oblicze naszego świata - a więc sam świat człowieka i samego człowieka (gdy zmienia się świat zmienia się człowiek, i na odwrót). Jeśli określenie „światło przedmiotu”, „światło” miałoby budzić tylko wzniosłe skojarzenia, sugerować wysoce pozytywne przypadki, to by sprawy nie pozostawić w fałszywym świetle przypomnę: Światło może być chore, drażniące, żrące, martwe, czarne. A przy tym niezauważalnie niewidzialne. A aura jego oszukańczą. Fałszywe. Mordercze. Wpatrzonego w jego płomień zamienia w ćmę. Bywają rzeczy co się palą, a nie świecą. ■ |