rozdział 7.
z: Janusz Krupiński, Wzornictwo /
design. Studium idei, ASP, Kraków, 1998;
tamże, jako uzupełnienie, w
rozdz. 8 umieszczam „Wypisy z Pawłowskiego”.
wersja nieco odmienna w
stosunku do opublikowanej
janusz krupiński
7. Andrzeja
Pawłowskiego koncepcje wzornictwa
Swój ideał wzornictwa Andrzej Pawłowski
kreśli odsłaniając zakres
odpowiedzialności, jaką przejmuje na siebie – jaką powinien przejąć –
projektant.
[1] Powiedzieć można, parafrazując Romantyka:
mierz swe kompetencje na miarę odpowiedzialności, a nie odpowiedzialność na
miarę kompetencji.
Dla Pawłowskiego odpowiedzialność nie jest czymś, co ciąży nad projektantem,
przeciwnie dodaje mu skrzydeł, otwiera przed nim coraz to rozleglejszy horyzont.
Nieustannie stawia znak zapytania nad tym wszystkim, co leży poza horyzontem
projektów, co leży poza kręgiem tego, co aktualnie widzi projektant.
[2]
Rosnąca liczba czynników wymagających uwzględnienia nie powinna „hamować
wyobraźni”, powinna „spotęgować jej działanie” [I s. 31].
[3]
A. Emancypacja wzornictwa
Wzornictwo przemysłowe wyzwala się jako samodzielna „dziedzina
twórczości” [I s. 5], jako „odrębny zawód” wymagający specjalistycznej wiedzy i
szczególnych kwalifikacji [I s. 30].
Pawłowski stawia wzornictwo przemysłowe na równi z takimi dziedzinami jak film
czy architektura, ale zarazem przeciwstawia się potraktowaniu go jako jeszcze
jednej gałęzi sztuki. O ile w obrębie sztuki skłonny byłby ulokować co najwyżej,
jak to mówi, wzornictwo/projektowanie „plastyczne” (wzornictwo wyglądu,
estetyzacji), to w żadnym razie nie przystaje na takie pojmowanie wzornictwa
„przemysłowego” (wzornictwa „struktur użytkowych”). Projektant wzornictwa
(„projektant przemysłowy” – industrial
designer) nie jest artystą (pamiętać przy tym warto, że twierdzi to ktoś,
kto z powodzeniem uprawia również sztukę!). Wzornictwo jest jeszcze jedna
dziedziną - obok sztuki, podobnie jak ona wzbogacającą się o coraz to nowe,
własne gałęzie (kolejne specjalności w obrębie wzornictwa).
Czy wzornictwo leży obok sztuki, stoi blisko sztuki, czy jest pokrewną
dziedziną? Pewne wypowiedzi Pawłowskiego negują nawet istotność związku
wzornictwa przemysłowego ze sztuką. Wzornictwo ma (albo powinno mieć) swą
„własną filozofię, metodologię i własny język” [I s. 5]. Zapewne Pawłowskiemu
chodzi przy tym raczej o własny, specjalistyczny język, przy pomocy którego
projektanci opisują dziedzinę swego zainteresowania (to czego dotyczą ich
projekty), niż o własny język form przedmiotów, przez nich projektowanych (w
każdym razie dostrzeżenie „języka form” trudno pogodzić z negacją roli wyglądu
we wzornictwie przemysłowym, negacją, na którą niezwykle silny nacisk kładzie
autor eseju „Wygląd czy struktura użytkowa”).
Odrębność, swoistość wzornictwa przemysłowego upatruje Pawłowski w jego
racjonalności. Projektowanie ma przestrzegać usystematyzowanych procedur,
decyzje projektanta mają być podejmowane w oparciu o znajomość przedmiotu. Skoro
tak, to projektowanie uwarunkowane jest wiedzą. W konsekwencji projektant albo
ją przyswaja sobie studiując odpowiednie fragmenty nauki, albo sam ją zdobywa
podejmując działalność poznawczą, badawczą - z projektanta przeobraża się w
badacza, naukowca (wzornictwo jako nauka, projektowanie jako stosowanie tej
nauki).
Nasuwa się pytanie czy podzielanego przez siebie ideału światopoglądowego
(racjonalizm, scientyzm) Pawłowski nie przypisuje istocie designu, tym samym
odmawiając prawa do tego miana tym kierunkom w designie, które mają charakter
artystowski, irracjonalny czy magiczny (odnotujmy, że na tej zasadzie dzieła
grupy E. Sottsasa, „Memphis”, spotykały się z reakcją: „To w ogóle nie jest
wzornictwo przemysłowe!”).
B. Kulturowe znaczenie wzornictwa
Pawłowski nie ulega optymizmowi, który w rozwoju cywilizacyjnym, techniki
i przemysłu, upatruje panaceum na rozwiązanie problemów człowieka. Czyż każda
nowa technika sama nie niesie z sobą problemu sposobu oraz celowości jej użycia?
Cywilizacja niesie z sobą zagrożenia, „jej dynamika” - czytamy w tzw. definicji
Pawłowskiego - „staje się powodem
groźnego zachwiania równowagi... „ [I s. 46].
W środowisku polskich projektantów wzornictwa mówi się często o
„definicji Pawłowskiego”. Jak sadzę formuła Pawłowskiego (z roku 1965) musi być
czytana niejako między wierszami, z wyczuciem jej tonu, intencji. W przeciwnym
razie zgubimy jej sens. Ściśle rzecz biorąc formuła ta jest raczej manifestem,
ideową deklaracją wzornictwa („form przemysłowych”) niż jego definicją.
Formuła Pawłowskiego pojawiła się w „Biuletynie” Wydziału, została
chętnie podchwycona przez środowisko, żądne definicji. To w odbiorze
projektantów zyskała szczególne znaczenie, powołują się na nią chętnie do
dzisiaj nie tylko uczniowie Profesora. Czy nie stali się ofiarami jednego,
zresztą niezbyt szczęśliwego, sformułowania? Przecież z biegiem lat Pawłowski
nie tylko przeformułowywał ta koncepcję wzornictwa (np. tekście „Mensch und
Umgebung”, z roku 1969, [I s. 45]), ale wysuwał nowe koncepcje!
Krytyczną lekturę formuły Pawłowskiego - którą w tym miejscu niechaj
pozostanie zadaniem dla Czytelnika - proponuję przeprowadzić w oparciu o
następującą analizę logiczną.
Wyodrębnijmy główne fragmenty formuły oraz wyróżnijmy graficznie pary
„problematycznych” powtórzeń:
/A/
„Przez twórczość w zakresie
form przemysłowych rozumie się
/B/
tworzenie najbardziej racjonalnych
warunków dla
/C/
zabezpieczenia biologicznej i psychicznej egzystencji człowieka
oraz
/D/
rozwoju kultury w
warunkach cywilizacji
przemysłowej,
/E/
której dynamika staje się powodem groźnego zachwiania równowagi między
cywilizacją a kulturą jej
wykorzystania” [I 46].
Powyższa krytyczna analiza formuły Pawłowskiego nie wynika z braku
„dobrej woli”. To lektura rozumiejąca, a więc dążąca do zrozumienia. Pragnąć
zrozumieć tekst, czytać z powagą, to nie dać sobie niczego powiedzieć zbyt
łatwo, to stawiać pytania. Natomiast reakcja typu „A, rozumiem” zbyt często jest
objawem lekceważenia. Zbyt często jest formą samopochlebstwa („Ja, tak ja, ja to
rozumiem”), które dla samozadowolenia zadowala się zbyt szybko.
„Definicje” designu często nie spełniają nawet logicznych warunków jakie
musi spełnić zdanie, aby być definicją. Najwyraźniej jednak czytane i cytowane
są „na innej fali”. Formuła Pawłowskiego okazała się... inspirującą.
Rzeczywiście określała wrażliwość projektantów (np. uczulając ich na
problematykę dzisiaj podejmowaną przez ruch ekologiczny). Przywołując wielkie
słowa, dyktowała pewien poziom, z którego wyżyn musiał próbować spojrzeć na
siebie projektant. W szczególności z wzornictwem wiązała właśnie kulturowe, a
nie cywilizacyjne znaczenie.)
„Dynamika” rozwoju cywilizacji” - czytamy - „staje się powodem groźnego
zachwiania równowagi...”. „Rozwojowi” i „egzystencji człowieka” zagraża
„niekontrolowany rozwój cywilizacji techniczno-przemysłowej” [I s. 46, 45]. Z
tym procesem Pawłowski nie wiąże swej idei „formy naturalnie ukształtowanej”
(tj. samokształtującej się) - nie wiąże żadnej nadziei z własną dynamiką tego
procesu, nie wierzy w rozumność jego samoorganizacji.
Natomiast optymizm Pawłowskiego leży w nadziei, że to właśnie wzornictwu
przemysłowemu uda się technikę - cywilizację ograniczyć, okiełzać, oswoić.
Ukierunkować. Przemienić w autentyczną kulturę.
W tym też sensie samo wzornictwo spełnia się na poziomie kulturowym, a
nie na poziomie cywilizacyjnym. Nie jest jeszcze jednym wspólnikiem w
materialno-technologicznym podboju natury, który zadawala się samym faktem
opanowania mechanizmów natury i zdolnością poddawania jej dowolnej obróbce.
Jakkolwiek niewątpliwie cytowane przez Pawłowskiego słowa Marksa -
„człowiek może postępować tylko tak, jak postępuje przyroda, to znaczy zmieniać
tylko formę materii” [I s. 6] - stoją w sprzeczności z powyższym stanowiskiem,
które nie pozwala utożsamiać kultury z cywilizacją. Wysoce rozwinięte
cywilizacje mogą być zarazem miejscami kulturowego upadku człowieka.
Centralna myśl Marksa, iż historię ludzkości należy pojmować jako dzieje
rosnącej kontroli sprawowanej przez ludzi nad naturą, i ukryty w niej postulat
kontrolowania wszystkiego, wydaje się niezbyt łatwo uzgadnialny z ideą
Pawłowskiego „formy naturalnie ukształtowanej”. Pod tym względem marksistą jest
G. Dorfles, gdy w tym duchu określa architekturę i wzornictwo jako
„najoczywistsze i wszechobecne przykłady panowania człowieka nad naturą”
[4].
Wzornictwo jest obarczane odpowiedzialnością ekonomiczną np. za
powodzenie przedsięwzięć przemysłowych, za rynkowy sukces produktu. Jednak w
przekonaniu Pawłowskiego ostatecznie odpowiedzialność projektanta wzornictwa
spoczywa na innej, istotniejszej płaszczyźnie. Tam gdzie nawet ekonomicznie
udane przedsięwzięcie przemysłowe może okazać się fałszywą drogą ludzkości. To
odpowiedzialność „bardziej złożona: za kulturę epoki, w której żyjemy” [I s.
30].
Duch danego czasu wpływa na kierunek i charakter podejmowanych działań
(jakie formy aktywności się w ogóle podejmuje), ale przede wszystkim określa
umysłowość i światoogląd człowieka danej epoki, określa kształt jego pojęć i
poglądów. Proces industrializacji i właściwy mu duch pragmatyzmu dalece wpłynął
na design, zaważył na sposobie w jaki jest on rozumiany, a więc zarazem i na tym
jak jest uprawiany. Dobitnym tego przykładem są ekonomiczne definicje designu
(cytowane powyżej w rozdziale „Ekonomia definiuje design”).
Projektant wzornictwa, aby w ogóle działać, aby w ogóle oddziaływać na
rzeczywistość, dzisiaj musi przyjąć zależność od systemu przemysłowego, ale nie
powinien przy tym zapominać, że i odwrotnie, system ten zależy również od niego
[I s. 26]). Pawłowskiemu obca była tendencja do ekonomizacji designu. Nie uległ
kultowi przemysłu, kultowi produkcji i produktu. Sam pośród „istotnych idei”
składających się na „filozoficzne założenia” wzornictwa widzi przede wszystkim
„idee humanistyczne” [I s. 30, 31].
W tym sensie Pawłowski oparł się duchowi epoki przemysłowej, duchowi
pragmatyzmu, który określił dominujące zainteresowania i interesy.
C. Punkt wyjścia projektu
Sposób, w jaki Pawłowski atakował problemy określiłem niegdyś mianem
„metody kroku wstecz”. Metoda ta, jak sądzę, jest konsekwencją antydogmatycznej,
refleksyjnej, filozoficznej postawy: postawić pod znakiem zapytania to, co
uchodzi za oczywiste, samozrozumiałe, pewne - a więc to, w czym zwykło się
upatrywać oparcie, podstawę, grunt wszelkich decyzji i działań - aby podkopać,
aby kopać głębiej. Aby sięgnąć do tego, co pierwotniejsze, wcześniejsze - co już
uprzednio rozstrzygnęło o naszym poczuciu oczywistości, samozrozumiałości.
Metoda „kroku wstecz” cofa ku źródłom, podstawom, założeniom, jest krytycznym
dociekaniem tego, co pierwsze, warunkujące, uprzednie (jak uprzedzenie)
przesadzające (jak przesąd). Tam szuka alternatywy. Szuka dobrego początku.[5]
Pawłowski był żywym przykładem tej filozoficznej postawy. Pisał: „To, co
oczywiste, nie skupia na sobie uwagi ... Osobiste doświadczenie skłania mnie do
nieufności wobec tego, co przyjęto za oczywiste, bowiem często tam właśnie,
ukrywa się to, co istotne...” [I s. 24].
Czymkolwiek się zajmujesz, pamiętaj, że jest ono czymś uwarunkowanym, a
więc cofnij się do tego, co warunkujące, co miałoby stanowić rację istnienia
przedmiotu twego zajęcia. Zanim oddasz się myśli o środkach cofnij Sie do
namysłu nad ich celami. Być może akceptujesz je bezkrytycznie? Jeśli tak, twe
postępowanie przypomina „strzelca, który zafrapowany tym, że celnie strzela w
środek tarczy przestaje się interesować, co jest tarczą”, to ktoś, kto wie
którędy idzie, ale zapomniał o tym dokąd idzie [I s. 30]. Projektowanie, które
tak postępuje jest procesem „podecyzyjnym”, zaczyna tam, gdzie „zasadnicze
decyzje zostały juz podjęte” [I s. 22].
Konsekwencją powyższego spostrzeżenia jest przekonanie, iż pierwszym,
pierwotnym aktem projektowania jest „ustalenie celu” [I s. 24].
Pytając się o punkt wyjścia projektów Pawłowski przeszedł krok po kroku
wstecz, od przedmiotu-samowystarczalnego dzieła do przedmiotu-środka, od środka
do potrzeby-celu, od potrzeby do systemu celów, wzorców, wreszcie do systemu
wartości - stanowiącego kryterium zmian w obrębie wszystkich wcześniej
wymienionych systemów.
Najczęściej metodologie projektowania upatrują punkt wyjścia - inicjacji
- projektów w ustaleniu, zidentyfikowaniu jakiejś potrzeby. Swego czasu pogląd
ten podzielał Pawłowski dyskutując „pożądany zakres działania” projektanta. Na
pierwszym miejscu wyliczył właśnie „spostrzeżenie potrzeby” [I s. 21].
[6] Ale przecież dana potrzeba nie może być
traktowana jako „aksjomat” [I s. 26], przeciwnie, może zostać „podważona przez
projektanta” [I s. 20]. Nadrzędną, ostateczną instancją jest „społeczny system
wartości”. „Weryfikacja” celu odwołuje się do pewnego systemu wartości [I s.
26]. Wartości są nieobojętne również dlatego, ze wyznaczają wzorce, stymulujące
kierunki zmian („wzorzec jest praktycznym przykładem urzeczywistnienia wybranej
wartości”).
W konsekwencji można stwierdzić, ze projektowanie ma swe źródło nie tylko
w systemie wiedzy, ale również w systemie wartości. Ten ostatni stanowi nie
tylko (pra-)źródło projektów, ale również ich ostateczną miarę - kryterium.
Pawłowski mówi o ewoluującym, społecznym systemie wartości. O ile ma sens myśl o
absolutnym systemie wartości, o prawdziwych wartościach, nie będących tylko
wytworem społecznych czy indywidualnych „widzi-mi-się” - pytanie to pozostawiam
bez odpowiedzi.
D. Działanie, a nie dzieło
Zasadę działanie-a-nie-dzieło Pawłowski formułuje z myślą o wszelkiej
twórczości, również z myślą o artyście: „problemem pracy artysty jest tworzenie
idealnych działań, a nie dzieł, nie przedmiotów w materialnym tego słowa
znaczeniu” [I s. 15].
Podczas gdy tradycyjne rozumienie wzornictwa w centrum uwagi projektanta
stawia przedmiot - co gorsza przedmiot „w materialnym tego słowa znaczeniu”
(produkt, wyrób) - Pawłowski odrzuca kult przedmiotu (oraz ideał „posiadać”).
Właściwy ciężar dokonania projektanta leży w wydarzeniu, którego przebieg może
nawet pozostać czymś zasadniczo niewidzialnym, a nawet nieuchwytnym, a
mianowicie w „procesie użytkowym”, w działaniu, w życiu. Nie chodzi przy tym o
działanie (funkcjonowanie) przedmiotu, lecz o działanie człowieka. Nie chodzi
przy tym o użytkowanie przedmiotu (formą kultu przedmiotu jest zajmowanie się
nim), lecz o dążenie do celów, które rysują się przed człowiekiem. Może to
znaczyć po prostu tyle, że przedmioty są tylko środkami realizacji pewnych
działań - celów. Może to też oznaczać zbędność pojawienia się nowego przedmiotu.
Jak i również to, że przedmiot stanowi tylko impuls inicjujący nowe „procesy
społeczne”, procesy, których projektant bynajmniej autorem nie jest (a więc są
to procesy niezaprojektowane).
Na tym planie przedmiot ukazuje się jako uwikłany w nadrzędne procesy,
których przebieg może warunkować tylko cząstkowo.
E. „Twórczy odbiorca”. Tworzyć czyli inicjować
Pogląd, iż to powinnością sztuki jest tworzenie (odkrywanie) ludzkich
ideałów - „modelu idealnego świata” [I s. 14] - Pawłowski poddaje krytyce. Nie
czyni jednak tego w tym celu, aby przywilej ten wydrzeć sztuce i przekazać z
kolei wzornictwu. Pawłowski w ogóle odrzuca ten pogląd. Argumenty są
następujące:
-
Z poglądem tym ściśle związane jest usankcjonowanie sytuacji, w której większość
zdaje się na mniejszość: „dostarczycieli marzeń” (ideałów, wedle których masom
pozostawałoby żyć). Większości, w ten sposób „upośledzanej”, pozostaje przyjąć
konsumpcyjną postawę, polegającą na biernym przyjmowaniu tego, co się jej
podaje. Społeczeństwo staje się masą (z definicji bierną).
-
Czyż marzenia, które dostaje się, które się kupuje, nie są tylko „protezami”?
Prawdziwe marzenie, prawdziwe pragnienie musi wzejść we wnętrzu samego
człowieka, tam musi mieć źródło i grunt. W przeciwnym razie staje się tylko
zapatrzeniem. Prawdziwe marzenie musi się zrodzić w sposób „naturalny”. Tak jak
nikt inny nie może za mnie czegoś zrozumieć, tak nikt inny nie może za mnie
marzyć czy czegoś wymarzyć.
Nie można pogodzić się z tą sytuacją, że „odbiorca” chce otrzymać „gotowe
do skonsumowania” dzieło, „bez żadnego wysiłku”, bez „współtwórczego” wysiłku”
[I s. 15]. Potrzebna jest
powszechna „rehabilitacja wyobraźni” [I s. 16]. Pożądaną jest sytuacja, w której
bierność odbiorcy zostaje zastąpiona jego własna (współ-)twórczość, w której
sztuka czy wzornictwo przestaną być objawieniem i dyktatem, a staną się
inicjacją. Dzieło zamknięte zostanie zastąpione przez dzieło otwarte. Projekt
„domknięty” zamyka się na twórczość odbiorców. Użytkowników. Nie oczekuje od
nich podjęcia, rozwinięcia, zmiany projektu, a tylko zastosowanie, realizację.
[7]
F. Struktura użytkowa a nie wygląd
Własności użytkowe przedmiotu to te, „dzięki którym zaspokaja on jakieś
potrzeby” [I s. 32] - są nieobojętne ze względu na cel, któremu służy przedmiot.
Wygląd przedmiotu to zespół jego „zewnętrznych, wizualnych cech” [I s.
36].
Wzornictwo przemysłowemu Pawłowski przeciwstawia wzornictwu plastyczne,
„projektowanie wyglądu”. To pierwsze właściwe jest wszędzie tam, gdzie przedmiot
pełni funkcje „użytkowe”. To drugie jest „dopuszczalne” tylko wtedy, gdy
przedmiot pełni funkcje „dekoracyjne”, „estetyczne” (a ze względu na te funkcje
„cechy plastyczne miałyby być cechami dominującymi” [I s. 45]).
Powyższy podział wydaje się prosty, powtarza podział postaw, sfer,
dziedzin, itp. na „praktyczne” oraz
„estetyczne”. Przedmiot praktyczny, użytkowy np. narzędzie, przedmiot
estetyczny, np. dzieło sztuki. A jednak podział ten przestaje być tak oczywistym
z chwilą, gdy zauważymy, ze ta sama rzecz może być dla nas przedmiotem
użytecznym jak i estetycznym, ze przedmiot użytkowy bywa zarazem estetycznym. Że
bycie przedmiotem estetycznym bądź użytkowym raczej zależy od postawy kogoś, kto
przed czymś staje, niż od samych własności tego czegoś: tak jak na przykład twór
natury może być przedmiotem doświadczenia estetycznego, jak i przedmiotem
praktycznego działania (drzewa raduje me oczy swym kolorytem, swą rzeźbą -
drzewo raduje me oczy swą masą drzewna, jako materiał, jako surowiec, ścinam je
itd.). Być może przeznaczenie przedmiotu z góry domaga się przede wszystkim
bezwarunkowego spełnienia funkcji praktycznej na określonym poziomie, ale czy to
wyklucza tą możliwość, ze w zaprojektowanym przedmiocie dominującym jego
przymiotem będzie jego wartość estetyczna (przy spełnieniu wymagań
praktycznych)?
W wypadku projektowania przedmiotu użytkowego udział „projektowania
wyglądu” oznacza dla Pawłowskiego tylko „upiększanie”, „stylizację” (styling),
tworzenie powierzchownych wrażeń, „iluzji”, „fikcji” (Pawłowski twierdzi nawet,
ze samo użycie „artystycznych środków kształtowania” tożsame jest z tworzeniem
fikcji, wywoływaniem emocji itp.)
Dwojaki błąd. Po pierwsze, projektowanie plastyczne czy estetyczne nie
sprowadza się do zajmowania się tylko wyglądem, dotyczy również kształtu czy
struktury.... Po drugie, projektowanie, które zajmuje się wyglądem nie jest tym
samym projektowaniem estetycznym, może być „użytkowym” dokładnie tak, jak wygląd
może również pełnić funkcję użytkową - cechy zewnętrzne, wizualne mogą w sposób
istotny warunkować przebieg procesu użytkowania przedmiotu (czyż forma
przedmiotu nie komunikuje o sposobie jego użytkowania?).
Wygląd - użyteczność, to fałszywa alternatywa. Nie ma takiego albo-albo.
Przeciwstawienie cech użytkowych wygładowi ma jednak u swego podłoża
głębsze przekonanie, swoisty przesąd, a mianowicie o dychotomii wyglądu i istoty
przedmiotu, przy czym wygład uchodzi z definicji za coś płytkiego, zewnętrznego,
wtórnego wobec prawdziwej substancji, istoty przedmiotu. Powierzchni odmawia się
wartości i utożsamia z powierzchownością. To przekonanie, że przedmioty są już w
istotny sposób określone w swym bycie niezależnie od tego, jak będą postrzegane,
czym będą się wydawać, za co uchodzić. Jaki widok przedstawiają sobą. To
przekonanie, że sposób, w jaki coś się ukazuje nie składa się na jego prawdziwy
byt, na to, czym ono naprawdę jest. To przekonanie uchodzi za oczywiste w całym
funkcjonalizmie - formie przeciwstawia się pierwotniejszą funkcję, forma tylko
wynika z funkcji, jest tylko jej konsekwencją (obiegowa formuła Sullivana:
Form follows function).
Pawłowski nie uświadamiał sobie tej dychotomii w tym stopniu, aby zapytać
czy nie jest (czy nie może być) inaczej.
Niezależnie od kwestii „projektowania wyglądu” rozważmy Pawłowskiego
propozycję rozumienia wzornictwa przemysłowego jako projektowania „własności
użytkowych” przedmiotu [I s. 59], „cech użytkowych produktu”, jego „postaci
użytkowej” [I s. 29], projektowania przedmiotów, jako ewentualnych elementów
szerszych „struktur użytkowych” itp.
Otóż określenie to jest nie do utrzymania dla tego prostego powodu, że
jest za szerokie... Czy
rzeczywiście chcemy uważać za projektantów wzornictwa tych wszystkich
projektantów, którzy wyznaczają użytkowe cechy przedmiotu? (Niechaj nas tu nie
mylą słowa Pawłowskiego, który mówi o „projektantach przemysłowych”, to tylko
kalka „industrial designer”). Wskażmy przykład nie budzący wątpliwości: istotną
własnością użytkowa lufy jest jej wewnętrzna prowadnica naboju czy pocisku.
Dosłownie warunkuje osiągnięcie celu. Nie jest sprawą wzornictwa.
Stare pojęcie „sztuk użytkowych”, jakkolwiek podkreśla, że zajmują się
one przedmiotami użytkowymi- to jednak zarazem pojęcie to przyznaje tym sztukom
zadanie określenia tylko pewnego aspektu przedmiotów użytkowych.
G. Przedmiot pośród „procesów i stosunków społecznych”. Intuicja
dramaturgicznej koncepcji wzornictwa
Przedmiot nie jest tylko elementem działań instrumentalnych (środkiem do
osiągnięcia określonego stanu rzeczy). Przedmiot jest również elementem
„przestrzeni”, „miejsca i czasu”, gdzie „ludzie współżyją ze sobą”, „gdzie
kształtuje się i uzewnętrznia stosunek pracującego [czytajmy: człowieka] do
innych ludzi i do samego siebie” [I s. 18]. Wprawdzie określenia te Pawłowski
formułuje z myślą o projektowaniu „środowiska pracy” (dlatego pisze o
„pracującym”) tym niemniej mogą one zostać uogólnione na każdą sytuację
człowieka, mogą zostać odniesione do wszelkiego wzornictwa.
Na tym planie istotą życia człowieka nie jest zmiana materialnych stanów
rzeczy, przeobrażanie materialnej postaci świata – nie ma takiego
technologicznego czy technicznego rysu. Życie człowieka – nawet w takiej
maszynie do obróbki materii, jaką jest zakład przemysłowy – spełnia się w
spotkaniu drugiego człowieka, w osobistej relacji z drugim człowiekiem. Pośród
różnych sytuacji życiowych człowieka uwzględnić tutaj należałoby także stosunek,
jaki poszczególny człowiek przyjmuje wobec... samego
siebie – i ta relacja (autoportret, refleksja, poza) może być zapośredniczona
czy uwarunkowana przedmiotowo.
Design, który o tym zapomina, chybia (chce, czy nie, na tym poziomie – relacje
człowieka z człowiekiem, przedmioty przechodzą próbę prawdy).
[8]
W związku z tym Pawłowski mówił o „procesach społecznych” czy „stosunkach
społecznych”, w jakie zostaje uwikłany przedmiot, o stosunkach, przez które
przedmiot jest warunkowany, i które ma warunkować. Terminologia taka najpewniej
podyktowana była duchem tamtego czasu. Obciążona marksistowskim przekonaniem, iż
podstawowe „stosunki społeczne” zachodzą pomiędzy klasami czy warstwami
społecznymi (a pomiędzy konkretnymi ludźmi jako reprezentantami czy członkami
tych klas).
[9]
Dlatego tez terminologia to myląca - w jej duchu Pawłowski pisze o stosunku do
„innych ludzi”, w nie do „drugiego człowieka”. Czy nie chodziło mu jednak raczej
o stosunki typu Ja-Ty, Ja-On niż Ja-Oni, My-Oni? Jak sądzę, do trafniejszych,
jakkolwiek nie wystarczających, określeń należałyby tu pojęcia „działania
dramaturgicznego” (E. Goffman), czy „ukazywania-się” i „samoprezentacji” (H.
Arendt).
[10] Trafną byłaby tu dramaturgiczna
koncepcja człowieka (J. Tischner).
Czyż to, co Pawłowski nazywa „miejscem i czasem” nie jest po prostu
sceną, sceną dramatu ludzkiego życia?
Z tej perspektywy design może być określony w następujący sposób: to
projektowanie przedmiotu jako elementu sceny, to jest „miejsca i czasu”, gdzie
„kształtuje się i uzewnętrznia”, to znaczy formuje i wyraża, stosunek człowieka
do drugiego człowieka, i do samego siebie.
[11]
■
Przypisy:
[1]
A. Pawłowski (1925-1986) studiował rzeźbę i architekturę wnętrz.
Od 1948 roku pracował na krakowskiej ASP, gdzie w roku 1960 był
pierwszym dziekanem nowo powstałego Wydziału Form Przemysłowych, którego
był współzałożycielem i organizatorem. Od roku 1968 kierował Katedrą
Metodyki Projektowania (przekształconą z Katedry Kształtowania Produktu
i Komunikacji Wizualnej, a jeszcze wcześniej - Katedry Projektowania
Form Przemysłowych). Współzałożyciel i wieloletni prezes Stowarzyszenia
Projektantów Form Przemysłowych. W latach 1967-1969 był
wiceprzewodniczącym, a w latach 1969-1971 członkiem zarządu
International Council of
Societies of Industrial Design. Projektant wzornictwa. Zajmował się
teorią i metotologią wzornictwa (wybór tekstów Pawłowskiego
„Inicjacje”). Od lat siedemdziesiątych, kierując zespołami badawczymi,
zajmował się ergonomią „pozycji siedzącej” (urządzenia i metody badania
pozycji siedzącej, m.in. MOPS). Autor filmów o wzornictwie. Uprawiał
malarstwo, rzeźbe, fotografię oraz wystawiennictwo (ważniejsze dzieła,
cykle: „Kineformy”, „Omamy”, „Genezis”, „Formy naturalnie
ukształtowane”, „Manekiny”, „Sarkofagi”, „Epitafia”).
[2]
Każde pytanie poszerza zakres uwagi, niektóre sięgaja nawet poza
krag tego, co widać, tego, co znane: Gdzie (nie-)ingerować?, Na czym
zaważy, na co wpłynie moja decyzja?, Na co nie powinna wpływać? Czy jest
coś, z czego nawet nie zdaję sobie sprawy?, Co jeszcze powinienem
wiedzieć?, O czym nie zapomnieć?, „Co powinienem uwzględnić?”, „Co
powinienem pozostawić swemu losowi?, itd.
[3]
Cytaty za: Andrzej Pawłowski,
Inicjacje. O sztuce,
projektowaniu i kształceniu projektantów, opracowanie i wybór J.
Krupiński, IWP Warszawa 1987.
[4]
Gilo Dorfles, Człowiek
zwielokrotniony, przeł. J. Tekiel, I. Wojnar, PIW, Warszawa 1973, s.
273.
Czy Pawłowski ulegał
marksizmowi? Pomijam fakt, iż wtrącał do swych tekstów cytaty dobrze
widziane nawet w Moskwie (chociażby dla celów wystąpienia tamże na
konferencji ICSID). Niewątpliwie, znajdziemy u niego język
marksistowski, ale pamiętać trzeba, że całe pokolenia intelektualistów w
Polsce w tym języku wyrażały swe zaangażowanie „społeczne”, a w gruncie
rzeczy moralne. Pytanie natomiast brzmi, czy można przejąć język nie
przejmując idei czy ideologii? Język nie wydaje się być tylko środkiem
wyrazu neutralnym i zewnętrznym wobec treści, które przenosi.
[5]
Zob. Janusz Krupiński: „Metoda kroku wstecz”, w:
Projekt, nr 4, 1987, s.
39-42; „Cztery idee filozofii projektowania. Czytając Andrzeja
Pawłowskiego”, w: Materiały Sympozjum IDEA '89, w: Wiadomosci IWP, 1990,
Suplement, s. 2-7; rozdz. „Refleksja” w:
Z-wiednie, Kraków 1993, s.
96-103.
[6]
Wielu „czytelników” Pawłowskiego, projektantów z jego pokolenia
czy jego wychowanków, zna tylko ówczesne stanowisko Pawłowskiego - być
może dlatego, ze tylko tam posłużył się ilustracją, a mianowicie obrazem
szafki, w której większość szuflad pozostaje zamknięta.
[7]
Historyk idei zwróci oczywiście uwagę, że mówiąc o
„twórczym odbiorcy” Pawłowski nie jest jej autorem.
Naiwnością
jest sądzić, że tylko jakieś specjalne dzieła wymagają aktywności
„odbiorcy” i ją umożliwiają. Pytanie właściwe dotyczyłoby dopiero
charakteru tej aktywności. Podobną ignorancją wykazują się zwolennicy
sztuki „interaktywnej”, sądząc, że to dopiero ich dzieła, na przykład
happeningi czy instalacje, dopuszczają interakcję z odbiorcą
(najwyraźniej nie rozumiejąc tego, czym jest pogardzana przez nich
kontemplacja, i nie znając jej twórczego charakteru, to prawda, nie
polegającego na oddziaływaniu fizycznym, czy przepływie energii). Z
podobnego ducha postulat Pawłowskiego: nie dzieła lecz działania (zob.
„Dzieła czy działania”, w:
Inicjacje) czy jego gloryfikacja energii i wzrostu energii oraz
przepływów energii („Koncepcja pola energetycznego”, gdzie
implicite głoszona jest
socrealistyczna konkluzja: sztuka podnosi wydajność pracy – skoro autor
kieruje się definicją energii: „zdolność układu do wykonania pracy”,
Inicjacje, s. 11).
Na gruncie
sztuki XX wieku z twórczej roli odbiorcy zdają sobie sprawę na przykład
M. Duchamp (ready-made;
„Dzieło sztuki jest wytworem dwu biegunów, artysty i odbiorcy”,
„Patrzący są tymi, którzy tworzą obraz”) czy P. Picasso („Obraz ... żyje
wyłącznie poprzez osobę, która go ogląda”). W dziejach myśli o sztuce o
twórczym charakterze spostrzegania, w szczególności widzenia, pisali już
renesansowi teoretycy disegno
(Cennini, Alberti, Zuccari).
Natomiast w
myśli społecznej idea taka związana jest z nazwiskiem Fouriera, który
opowiadał się za umożliwieniem „twórczego, swobodnego rozwoju wszystkich
ludzkich potrzeb, zdolności i inklinacji”. Jak dodaje I. Berlin wiele z
przepowiedni Fouriera „stało się dziś częścią wiedzy potocznej”
(„Nacjonalizm”, w: ResPublica 6/88, s. 146).
[8]
Do radykalnych konsekwencji tego podejścia zaliczyć należy
rezultaty tematu projektowego wydanego przez prof. Pawłowskiego:
„Siedzisko dla zacnej osoby”. Zaproponowane siedziska łączyły w sobie
rolę portretu oraz ekspresji indywidualności właściciela.
Charakteryzowały go, a zarazem składały sie na to, jakim miał się
ukazywać, prezentować innym.
[9]
Podobnie duchem tamtego czasu obciążone jest, tak często używane
przez Pawłowskiego, kryterium „potrzeb społecznych” (zbyt często w imię
tych potrzeb składano w ofierze jednostkę – potrzeby człowieka).
[10]
Por. Janusz Krupiński,
Z-wiednie. Ontologiczne podstawy sztuki projektowania, Kraków 1993:
w szczególności rozdział „Działanie”, s. 143 i n.
[11]
Tą dramaturgiczną koncepcję designu znajdziemy w słowach E. Sottsasa
(grupa „Memphis”): „Zadaniem designu nigdy nie było nic innego, jak
zaprojektowanie sceny dla życia ludzi” (1990). ■
|