startmoje tekstymoje publikacjemoje przekładyobrazylekturydyplom |
lektury
Arthur Koestler,
[Jakości a ilość] Pośród tych błyskotliwych, lecz błahych sofizmatów [jakie Galileusz poświęcił krytyce Sarsiego] można znaleźć fragmenty, które stały się klasyką literatury dydaktycznej. Dotyczą one zasad rozumowania naukowego, procedury doświadczalnej, ciążącego na filozofie obowiązku sceptycznego podchodzenia do autorytetów i zasad uznawanych za oczywiste. Przede wszystkim zaś Galileusz formuje zasadę, która odegrała ogromną rolę w historii myśli: rozróżnienie między cechami pierwszorzędnymi w przyrodzie, takimi jak położenie, liczba, kształt i ruch ciał, a cechami drugorzędnymi, takimi jak kolory, zapachy i smaki, które według Galileusza istnieją tylko w świadomości obserwatora:
Sądzę, że do pobudzania w nas wrażeń
smaku, zapachu i dźwięku nie potrzeba w zewnętrznych ciałach nic prócz
kształtów, ilości i powolnych lub szybkich ruchów. Myślę, że gdyby odjąć nam
uszy, języki i nosy, to kształty, ilości i ruchy by pozostały, lecz nie zapachy,
smaki i dźwięki, Sądzę, że te drugie są tylko nazwami, gdy oddzielić je od
stworzeń żywych. Choć rozróżnienie to antycypowali greccy atomiści, po raz pierwszy w epoce nowożytnej zostaje ono postawione w tak zwięzły sposób ... Współczesna fizyka tak naprawdę nie zajmuje się „rzeczami”, lecz stosunkami matematycznymi pomiędzy pewnymi abstrakcjami stanowiącymi pozostałość rzeczy, które zniknęły. We wszechświecie artystotelesowskim ilość była tylko jedną z właściwości rzeczy, i to jedną z najmniej ważnych. Stwierdzenie Galileusza, że „księga natury jest napisana językiem matematyki”, jemu współcześni uznali za paradoks. Dzisiaj jest niekwestionowanym dogmatem. Przez długi czas sprowadzenie jakości do ilości – koloru, dźwięku, promieniowania do częstości drgań – dawało tak znakomite rezultaty, że wydawało się, iż odpowiada na wszelkie pytania. Jednak gdy fizyka dotarła do podstawowych składników materii, jakość się zemściła: metoda sprowadzenia do ilości wciąż była skuteczna, lecz nie wiemy już, co zostaje do niej sprowadzone. Tak naprawdę wiemy tylko, że odczytujemy nasze przyrządy – liczbę tyknięć licznika Geigera czy położenie wskazówki na tarczy zegarowej – i interpretujemy te znaki zgodnie z przyjętymi regułami: W swojej rzeczywistej procedurze fiyka bada nie te nieprzeniknione jakości [świata materialnego], lecz odczyty zegarów, które możemy obserwować. To prawda, że odczyty te odzwierciedlają fluktuacje jakości występujących w świecie, lecz dokładną wiedzę mamy na temat odczytów, a nie jakości. Te pierwsze są podobne do drugich w nie większym stopniu niż numer telefonu do abonenta. (Eddington, The Domain of Physical Science). Jeszcze dosadniej wyraził to Bertrand Russel: Fizyka jest matematyczna nie dlatego, że tak dużo wiemy o świecie fizycznym, lecz dlatego, że wiemy o nim tak mało: jego właściwości matematyczne są jedynymi, które potrafimy odkryć. (An Outline of Philosophy). Źródło: Arthur Koestler, Lunatycy. Historia zmiennych poglądów człowieka na wszechświat, przekład Tomasz Bieroń, Zysk i S-ka Wydawnictwo, Poznań 2002, s. 467-468, s. 533-534. |