startmoje tekstymoje publikacjemoje przekładyobrazylekturydyplom |
Stanisław Wyspiański, „irysy” (kosaćce), 1898. (fot. P. Witosławski, za: P. Smolik, Zdobnictwo książki w twórczości Wyspiańskiego, Łódź 1928) Piszę „irysy”, z małej litery w cudzysłowie, gdyż nie jest to tytuł nadany przez autora dzieła, niemniej ta forma identyfikacji tego obrazu graficznego wydaje się w tym miejscu wystarczającą. Dodanie w opisie towarzyszącym powyższej reprodukcji określenia „ozdobnik” lub (!) „szmuc” nie jest zabiegiem neutralnym. Tej kwestii poświęcę poniżej kilka uwag. Z myślą o sporze o sens tych „kwiatów”. ( Pośród dobitnych przykładów niefrasobliwego użycia nazw wymieniłbym podpis pod ilustracjami: „autoportret artysty”. Jeśli artysta portretuje samego siebie nie oznacza to, że portretuje siebie jako artystę. Bywa, że ukazuje siebie jako męża, kochanka, czy na swoim przykładzie ukazuje człowieka w jego człowieczeństwie (wtedy wcale nie chodzi mu właśnie o siebie). A nawet wówczas, gdy ukazuje w obrazie artystę - kondycję artysty, powołanie artysty, rolę sztuki, nie musi ukazywać siebie (w tym sensie nawet problematyczne jest określenia przez E. Panofsky'ego Melancholii Dűrera jako ukrytego autoportretu artysty). Możliwy jest portret artysty, tego, co to znaczy być artystą, portret pojęcia, ogólnego wyobrażenia artysty, z którym autor portretu może się utożsamiać, wtedy tylko pośrednio będzie to autoportret. ) Kwiaty tu przedstawione sam Wyspiański nazywał irysami. Odnotowanie tego faktu o tyle jest bezzasadne, że Wyspiański nie czuł się związany przyjętym nazewnictwem, i nie wahał się przed tym, by patrząc wymyślać nazwy określające to, co widzi, i jakim to widzi – przykładowo pierwiosnek nazwie „fontanką żółtą”, zawilec gajowy nazywał „anemonką” lub „bielanką”, żmijowiec „dzikusem niebieskim”...). Z punktu widzenia botanicznego precyzyjniejsze określenie kwiatów ukazanych w tym obrazie to kosaćce (nie wszystkie irysy są kosaćcami). Po raz pierwszy „irysy” reprodukowane były w Życiu, tamże jeszcze pojawią się kilkukrotnie, jako „ozdobnik”, wedle ówczesnego określenia; nr 44 i 48 w roku 1898, nr 3 i 7 w roku 1899 (informację tę zawdzięczam Dorocie Kamisińskiej - wspaniałomyślnie udostępniła mi swe opracowanie: „Inspiracje roślinne w motywach dekoracyjnych wybranych numerów Życia, pod redakcją artystyczną Stanisława Wyspiańskiego"). We wspomnianym czasopiśmie (Życie – dwutygodnik poświęcony literaturze i sztuce) kierownictwo artystyczne Wyspiański pełnił w latach 1898– 1899, powierzył mu je S. Przybyszewski. „Irysy" trafią także do publikacji Rydla i Wyspiańskiego, do Epilogu, gdzie znajdą najdonioślejsze miejsce. Autorka wielu rozpraw poświęconych Wyspiańskiemu wspomina określenie „szmuc”. Skądinąd pisze o tym w taki sposób, jak gdyby chwila, w której powiedziano jej o tych rysunkach Wyspiańskiego, iż są to „szmuce”, była chwilą wtajemniczenia. Cytuję: „Okazało się, że znalazłam wiele wydań poezji Młodej Polski, do których szatę graficzną projektował Wyspiański. Uderzające były w niej przede wszystkim stylizowane motywy roślinne, ornamenty. Potem dowiedziałam się, że niektóre z nich nazywają się szmuce – dla nas, dzieci, stały się one wzorem do rysowania i wyklejania ozdób na drzewko” (Rozmowa z prof. Ewą Miodońską-Brookes,w: Alma Mater, Miesięcznik Uniwersytetu Jagiellońskiego, numer specjalny, 97/2007, s. 16.). To radość typu: „Wiem jak to się nazywa! W języku fachowym!”? A co to znaczy? Czy określenie to wskazuje na funkcję obiektu, czy na technologię, sposób jego wytworzenia czy wykonania? Zapewne pochodzi z języka niemieckiego. Podobne w pisowni słowa niemieckie to der Schmuck (wym. szmuk), natomiast bliskie brzmieniowo jest słowo der Schmutz (wym. szmutc). Pierwsze oznacza tyle, co ozdoba, drugie wskazuje na brud, zanieczyszczenie, nieczystość..., używane bywa dla wyrażenia negatywnej oceny... Czy ktoś zlał te dwa słowa, pomylił wzajem? Snucie domysłów nie zastąpi historycznego badania na dziejami tego słowa na przełomie XIX i XX wieku. Podobnie bez słowa wyjaśnienia dotyczącego słowa „szmuc” Miodońska-Brookes opisuje autorską okładkę studium Wyspiańskiego poświęconego Hamletowi: pisze o zastąpieniu „drzeworytniczego ornamentu karty tytułowej wydania z 1604 r. oryginalnym, autorskim szmucem w kształcie stylizowanej, zgeometryzowanej gałązki jaskra z inicjałowymi literami S - W po obu stronach ornamentu” (przypis do artykułu autorki „Hamlet Szekspira i Wyspiańskiego”). W publikacji Wydawnictwa Universitas, wspomnianej autorki, »Mam ten dar : bowiem patrzę się inaczej« Szkice o twórczości Stanisława Wyspiańskiego (Kraków 1997, opracowanie graficzne książki Zofia Darowska), „szmuce” zostały użyte jako ozdóbki na stronach tytułowych poszczególnych części książki w postaci „Schmutzy”: tłustych, rozlanych plam. Pomniejszenie w połączeniu z nędzną techniką poligraficzną dało nędzny efekt. Kilkukrotne pomniejszenie „macierzanki” z autorskiego projektu do wydania Wesela, wydruk w rozlanych czerniach, bez koloru, nie jest już nawet cieniem tamtego obrazu, nie jest już nawet jego zeschniętą postacią. Przejawem podobnej kultury jest użycie reprodukcji dzieł malarskich na zakrętkach słoików z konfiturą. W żadnym z tekstów Wyspiańskiego, także podczas lektury jego listów, nie spotkałem określenia „szmuc”. W każdym razie, pozostaje pytanie, czy to lub inne określenie jest trafne wobec przedmiotu, do którego zostało użyte. W jaki sposób przedmiot ów ujmuje, określa, definiuje? Jaki sposób odnoszenia się do tego przedmiotu dyktuje, jaką rolę mu wyznacza? Jakie jego aspekty przedmiotu tego typu identyfikacja, atrybucja, kategoryzacja absolutyzuje, jakie gasi, jakim nie pozwala się pojawić? „Ozdoba” – stąd blisko do choinki, do „rysowania i wyklejania ozdób na drzewko”. Podobnie z pozoru niewinne odniesienie nazw, takich jak „monogram”, „znak” czy „kaligram” do sygnatur (na przykład) tych „irysów”, nie pozostaje obojętne dla tego, czym one dla nas będą, co w nich zobaczymy (szerzej piszę o tym w studium poświęconym tej sygnaturze). Jak sądzę, pierwotnie nie ma dzieł abstrakcyjnych, są tylko „abstrakcjonizujące”?/„abstraktyzujące" sposoby patrzenia. Pierwotnie nie ma przedmiotów dekoracyjnych, tylko potraktowanie przedmiotów jako dekoracji, ozdoby. Jeśli ktoś zechce zerwać te „irysy” i ustawia je w pokoiku na stoliku swej mentalności jako dekoracje, tak też się stanie. „Dekoracjonizacja”? (Kwiaty to ze swej natury przedmioty dekoracyjne, po to nimi umajony świat, aby nam weselej było?) Czy w pojęciu Wyspiańskiego ornamenty to po prostu przedmioty dekoracyjne, ozdóbki? „Irysy” Wyspiańskiego pojawiają się później (po reprodukcji w Życiu) także na stronie szóstej pierwszego wydania Epilogu uroczystego przedstawienia w teatrze krakowskim w dniu 27-go czerwca na Cześć Adama Mickiewicza przez Lucjana Rydla i Stanisława Wyspiańskiego (1898) – tekst Rydla, na końcu didaskalia Wyspiańskiego, które są opisem „Apoteozy”, sceny pełnej ruchu plam opadających i wznoszących się płatków i kwiatów, między innymi „niebieskich i białych irysów” (ruch ten ukazuje Wyspiański także w swym rysunku-wizji tej sceny). S. Wyspiański, projekt sceny „Apoteozy” wieńczącej Epilog Lucjana Rydla. S. Wyspiański, projekt sceny „Apoteozy” wieńczącej Epilog Lucjana Rydla. (repr. za S. Wyspiański, Dzieła zebrane) W wydaniu Epilogu „irysy” te najwyraźniej dedykowane są Mickiewiczowi (składa je jak gdyby na grobie poety?, wznosi je ku jego chwale?). Tekst, któremu towarzyszą jest rozmową „Duszy Narodu” z „Duszą Grobu” przy sarkofagu Mickiewicza. Ponieważ tekst rzutuje na znaczenie sąsiadującego z nim obrazu przytoczę fragment:
Dusza Narodu:
(Lucjan Rydel, Epilog, w: S. Wyspiański, Dzieła zebrane, t. 12, WL, Kraków 1961, s. 14).
Do niego idę, jemu się poskarżę, Urodzony w niewoli, okuty w powiciu On pił już w mojej piołunowej czarze. [...] On wie, co zwyciężonych ból i poniżenie, I wie, jak prochom ciążą wygnańcze cmentarze. Anioł Grobu: Nie budź go skargą! Cierpiał o ciebie tak wiele, Tobie żył, Tobie śpiewał, o Duszo Narodu! I miłość twą położył przed wszystkim na czele, Przez nią ziemskiej miłości wyrzekł się za młodu, A na starość ze łzami jadł swój chleb w popiele. Dusza Narodu: A wiesz Ty – Grobowy Aniele, W jak czarnej ja błąkam się nocy?! W mym ręku światło mdleje Epilogu uroczystego przedstawienia w teatrze krakowskim w dniu 27-go czerwca na Cześć Adama Mickiewicza przez Lucjana Rydla i Stanisława Wyspiańskiego (1898), strona 6 (fot z nieczytelnej reprodukcji w S. Wyspiański, Dzieła zebrane). ■ O sygnaturze SW „irysów” w: Janusz Krupiński, Stanisława Wyspiańskiego sygnatura SW, w: Wiadomości ASP, 2008, numer specjalny w 100 lecie śmierci artysty. O znaczeniu kwiatów w twórczości Wyspiańskiego w: Janusz Krupiński, Kwiaty Stanisława Wyspiańskiego. Mistyczne doświadczenie dramatu istnienia, w: Estetyka i Krytyka, UJ, nr 13-14, Kraków 2008. O ornamencie piszę m. inn. w: „Słoneczko – Sechstern – mandala”.) ■ [jk] |