lektury

lektury

 

 

 

 

św. Ignacy Loyola

Światłość

 

 

19.

Podczas pobytu w tym szpitalu zdarzało mu się wiele razy widzieć za dnia w powietrzu tuż obok siebie pewne zjawisko, które dawało mu wiele pociechy, było bowiem nadzwyczaj piękne. Nie rozpoznawał dobrze, co to jest, ale w pewien sposób wydawało mu się, że ma kształt węża z wielką ilością punktów błyszczących jakby oczy, chociaż nie były to oczy. Widok tej rzeczy sprawił mu wiele przyjemności i pociechy. I im więcej razy ją widział, tym bardziej wzrastała jego pociecha, a kiedy znów ta rzecz znikała, doznawał z tego powodu przykrości.

 

30.

Pewnego razu szedł, powodowany uczuciem pobożności, do kościoła, który jest odległy od Manresy trochę więcej niż o milę i - jak mi się zdaje - pod wezwaniem św. Pawła [Pustelnika]. Droga prowadziła tuż nad rzeką. I kiedy tak szedł zatopiony w swoich modlitwach, usiadł na chwilę zwrócony twarzą ku rzece, która płynęła głęboko w dole. I gdy tam tak siedział, zaczęły się otwierać oczy jego umysłu. Nie znaczy to, że oglądał jakąś wizję, ale że zrozumiał i poznał wiele rzeczy tak duchowych, jak i odnoszących się do wiary i wiedzy. A stało się to w tak wielkim świetle, że wszystko wydało mu się nowe. To, co wtedy pojął, nie da się szczegółowo wyjaśnić, choć było tego bardzo wiele. Otrzymał wtedy tak wielką jasność dla umysłu i do tego stopnia, że jeśli rozważy całe życie swoje aż do 62 roku życia i jeśli zbierze razem wszystkie pomoce otrzymane od Boga, i wszystko to, czego się nauczył, i choćby to wszystko zebrał w jedno, to i tak nie sądzi, żeby to wszystko dorównywało temu, co wtedy otrzymał w tym jednym przeżyciu. Stało się to w ten sposób, że w umyśle jego pozostała taka jasność, iż mu się zdawało, że stał się innym człowiekiem i że posiada inny umysł niż ten, który miał przedtem.

 

31.

Trwało to przez dobrą chwilę, a potem poszedł uklęknąć pod krzyżem, który był w pobliżu, aby podziękować Bogu. Tam ukazało mu się to widzenie, które miał przedtem wiele razy, a którego nigdy nie rozumiał, a mianowicie ta rzecz, o której była wyżej mowa, i która wydawała mu się bardzo piękna i miała wiele oczu [19]. Lecz tam pod krzyżem widział dobrze, że nie miała tak pięknego koloru jak zwykle. I rozumiał bardzo jasno i przy pełnej zgodzie woli, że był to szatan. I potem także wiele razy i przez długi czas zwykł mu się zjawiać, ale on na znak pogardy odpędzał go kosturem, który zwykle miał w ręce.

 

 

 

 

 

 

 

Źródło:

Św. Ignacy Loyola, Opowieść pielgrzyma. Autobiografia, przeł. M. Bednarz, WAM, Kraków, 2002.

tytuł zbioru fragmentów - jk

 

Por. Aleksander Wat, „Bach a przyroda”, w: Mój wiek.