druk w

druk w: Rzeczy, Kraków, 2000.

 

 

 

 

 

 

 

janusz krupiński

ICSID, nowa definicja designu

 

 

ICSID, International Council of Societies of Industrial Design, głosi n-tą w swych krótkich dziejach „definicję designu”. Jakkolwiek również ta kolejna próba wcale nie grzeszy poprawnością logiczną i metodologiczną, to jednak na tle poprzednich definicji ICSID wydaje się stanowić kolosalny postęp [1].

 

 

ICSID przemysłu się... wstydzi!

 

Po pierwsze, w tym wypadku tekst zasadniczo w ogóle nie jest definicją „industrial design” („wzornictwa przemysłowego”). Ani od próby definicji „industrial design” nie zaczyna, ani nawet do niej właściwie nie dochodzi (jeden z akapitów próbuje tylko wyjaśnić, co ma oznaczać termin „industrial” w odniesieniu do designu).

Mamy tutaj próbę definicji designu, po prostu i w ogóle designu. Logiczne. Aby ewentualnie definiować jakiś gatunek, jakąś gałąź designu, np. wzornictwo przemysłowe, należy wpierw zdefiniować rodzaj nadrzędny (genus proximum, jak tego się do dzisiaj uczy na elementarnym kursie logiki i metodologii nauk), a więc, w tym wypadku: sam design (samo wzornictwo).

O tym, że „przemysłowość” nawet dla ICSID’u (Międzynarodowej Rady Stowarzyszeń Wzornictwa Przemysłowego!) schodzi na drugi plan świadczy już częściowa rezygnacja z tak swoistego dla przemysłu słowa jak „produkt” (to w przemyśle się m.in. produkuje) i zastąpienia go przez słowo „przedmiot”. Brawo!

Najpewniej ICSID, „przemysłowości” się wstydzi ze względów pozamerytorycznych, a więc bynajmniej nie dla tego powodu, że designerzy wreszcie przejrzeli naturę systemu przemysłowego. Designerzy tak często, i tak chętnie, są koniunkturalni, że w czasach, gdy wokół mówi się o epoce po-przemysłowej, postindustrialnej, sami dbają o to, aby nie postrzegano ich jako reprezentantów minionego czasu. Zresztą tekst ICSID’u „Definicja wzornictwa” wyraźnie świadczy o tym, jak szybko designerzy przyswoili sobie pobożne slogany i klisze ostatnich dziesięcioleci („etyka globalna”, „etyka kulturowa” itp.).

 

Odniesienie do przemysłu wspomniane zostaje tylko w jednym akapicie:

 

Design concerns products, services and systems conceived with tools, organizations and logic introduced by industrialization - not just when produced by serial processes. The adjective "industrial" put to design must be related to the term industry or in its meaning of sector of production or in its ancient meaning of "industrious activity",

 

Czyli, mniej więcej:

 

Design zajmuje się produktami, usługami i systemami określonymi poprzez narzędzia, struktury organizacyjne i logiczne, będące konsekwencją uprzemysłowienia – nie tylko wytwarzanymi seryjnie. Przymiotnik „przemysłowy” użyty w stosunku do designu ma się odnosić do terminu „przemysł” [w oryginale brak cudzysłowu, powinno tam być: to term „industry” – J.K.], bądź to w znaczeniu sektora produkcji, bądź to w starym znaczeniu „przemyślnego działania”.

 

Znaczy to, że design może być “przemysłowy” nawet bez związku z przemysłem jako metodą wytwórczości, sektorem produkcji itp, o ile tylko będzie przemyślnym działaniem (czy: związany z przemyślnym działaniem) – cokolwiek „przemyślne” znaczenie znaczy.

( Przeczytaliśmy także: „nie tylko wytwarzanymi seryjnie”, słowem nie obowiązuje już „prawo serii” (niegdyś na kongresie ICSID, pod tym tytułem film prezentował Pawłowski). )

 

 

Kolejna pseudo-definicja designu

 

            W gruncie rzeczy mamy do czynienia z pseudodefinicją:

 

Design is a creative activity whose aim is to establish the multi-faceted

qualities of objects, processes, and services and their systems in whole

life-cycles. Therefore, design is the central factor of innovative

humanization of technologies and the crucial factor of cultural and

economic exchange.

 

Dość zauważyć, że istotny rys „przedmiotów, procesów...” , objęty kompetencją designu, został określony tamże jako: „the multi-faceted qualities”, czyli, powiedzmy, „wieloaspektowe jakości” czy „wielostronnie określone jakości”. Co to są jakości wieloaspektowe, to jakości złożone? Załóżmy, że tak, że wiemy, o co chodzi (autor „definicji” nie służy nam pomocą). Czyżby rzeczywiście wszystkie jakości wieloaspektowe leżały w kompetencji designu? Np. chemiczne? Biologiczne? Fizjologiczne? Wtedy inżynieria chemiczna, biologiczna (np. genetyczna) byłaby designem... A nie jest (w szczególności chemików czy biologów ICSID nie zrzesza).

Formuła „multi-faceted qualities” wyklucza, by design zajmował się jakościami prostymi, nie złożonymi, jednoaspektowymi, nie rozkładalnymi, (a więc i nie definiowalnymi), takimi jak np. wrażeniowe jakości barwne (czerwień dajmy na to). Dlaczego żadne z takich prostych jakości nie miałyby leżeć w kompetencji designu? Formułka „multi-faceted qualities” warta tyle, co wzdychanie: jakże to złożonymi sprawami my designerzy się zajmujemy (przedrostki w rodzaju „multi”, „poli”, „inter”, w przekonaniu zauroczonych, dodają splendoru).

Pobożnym życzeniem jest dalszy fragment, iż te wieloaspektowe jakości przedmiotów (itp.) określone są dla pełnych cykli życia tych przedmiotów (itp. itd., chyba nie „jakości” lecz właśnie przedmiotów). Nigdy projekty nie są pełne pod tym względem, nawet jeśli się starają takimi być.

Wreszcie owo „therefore” (dlatego to) jest zupełnie gołosłownym i równie pobożnym życzeniem. Rzekomo dlatego, że design zajmuje się wieloaspektowym jakościami miałby być kluczowym czynnikiem w „wynalazczej/innowacyjnej humanizacji techniki. Jakiż to związek logiczny lub rzeczowy zachodzi pomiędzy jednym a drugim?

Taki bubel rozpowszechnia się z największym dostojeństwem.

Kolejny raz ze smutkiem stwierdzić trzeba, iż designerom czy teoretykom designu brak elementarnego wykształcenia logicznego i metodologicznego (jakkolwiek tak chętnie do niego aspirują). Czy w gruncie rzeczy designerzy nie pracują na zupełnie innej fali?

 

 

 

(Wieczysta, 8.03.2000.)

 



[1]

„Rzeczy”, nr 4-5, 1999, zamieszczają polski przekład tej definicji ICSID.

Bardzo to niepoprawny, a w wielu miejscach wręcz bezrozumny przekład – o czym potrafiłem zawyrokować nawet nie znając jeszcze angielskiego oryginału (np. domyślając się słowa „industrious” w oryginale, w tym „przekładzie” oddanego jako „pracowity”).

W „Rzeczach” brak nazwiska autora tego „przekładu”. Na pewno nie jest nim żaden z moich czytelników, skoro w tekście „Przemysł – muza wzornictwa” (Wiadomości ASP, Kraków, nr 8, s. 19) poświęciłem uwagę sprawie „industry” – „industrious”, „przemysł” – „przemyślność” (tamże mentalność przemyślności poddając krytyce).

W „Rzeczach” niestety brak także autora definicji, daty powstania czy źródła, z którego zaczerpnięto tekst. Dzięki uprzejmości Joanny Davidson, Administrative Assistant ICSID ((icsidsec@icsid.org), która przesłała mi tekst oryginału, dowiaduję się, że autorem tej definicji jest Augusto Morello, ICSID President, a opublikowana została w maju 1999 roku w biuletynie ICSID.

Moją krytykę poprzednich definicji „industrial design”, włącznie z definicją Maldonado, zawarłem w: Janusz Krupiński, Design / wzornictwo. Studium idei, ASP, Kraków 1998.