Untitled 1

(druk w: Rzeczy, Kraków, nr 4-5, 1999)

 

 

 

 

janusz krupiński

Design, czyli sztuki projektowe

 

Twentieth Century Design, dzieło Catherine McDermott, konsultantki londyńskiego Design Museum, właśnie ukazało się w wielu edycjach językowych, również po polsku, jako:  „20 wiek Sztuka projektowania DESIGN” (patrz obwoluta), badź jako Design Sztuka projektowania XX wieku  (patrz tytuł wydawnictwa). [1]

Tytuł ten  jest o tyle nieszczęśliwym pomysłem językowym, że nie chodzi o projektowanie XX wieku (projektowany nie jest XX wiek). Mylna jest także implicite w tym tytule sugestia, iż w innych stuleciach również występowała sztuka projektowania.  Takie ujęcie przeszłości jest ahistoryczne, gdyś  pojęcie „sztuki projektowania” nie występowało wcześniej.

To na gruncie polskim zaproponowałem upowszechniłem określenie „sztuki projektowe”, m. in. publikując w roku 1993 Z-wiednie. Ontologiczne podstawy sztuki projektowania. Określenie „sztuki projektowe” zaproponowałem w Wzornictwo / design. Studium idei, w roku 1998. Uważam je za trafniejsze wobec tego zjawiska, jakim jest design. Niestety, nie udało mi się przekonać do niego polskich wydawców dzieła Catherine McDermott, jakkolwiek jego treść wręcz doskonale ilustruje to pojęcie: ukazuje właśnie sztuki projektowe.[2]

Poniższe uwagi kreślę na marginesie tego wydawnictwa, a ich przedmiotem czynię pojęcie designu oraz kwestię jego przekładu na język polski.

 

 

Projekt okładki oparty na wersji angielskiej:   Władysław Pluta.

 

 

Światowa kariera angielskiego słowa „design” towarzyszy jednemu z najbardziej znaczących procesów kulturowych, jaki określił oblicze XX wieku. W ślad za rewolucją przemysłową Anglia dała światu właśnie design. Jednakże nie w tym ogólnym znaczeniu wszelkiego projektowania (włącznie z inżynierskim), jakie to słowo, między innymi, posiada w języku angielskim, lecz w znaczeniu bardziej specyficznym. To specyficzne pojęcie, o którym tu mowa, wraz ze słowem, przejęły nawet takie języki jak francuski, niemiecki czy japoński (rosyjski czyni to tym łatwiej, że zapisuje je „tak jak się mówi”: „dizajn”).

Przez „design”, w tym odnoszącym światowy sukces znaczeniu, rozumie się zarówno dyscyplinę zajmującą się projektowaniem przedmiotów użytkowych w pewnym szczególnym aspekcie, jak i sam ten ich aspekt. Potocznie mówi się o „designie” przedmiotów, imię „design” pojawia się w nazwach uczelni i wydziałów.

Na jaki aspekt przedmiotów wskazuje słowo „design”?

Angielski termin „design” łączy w sobie dwie grupy znaczeniowe. Z jednej strony wskazuje na zamiar, projekt, cel czy przeznaczenie, z drugiej na wzór, schemat czy, po prostu, formę. Formę nie tylko w znaczeniu kształtu (co jest zwykłym znaczeniem angielskiego „form”), lecz również w znaczeniu konturu, obrysu, wyglądu, układu czy kompozycji. Te znaczenia słowa „design” stoją za designem (dla myślących po angielsku).

Każda próba przekładu tego idiomatycznego słowa – „design” – gubi coś z jego treści i zakresu. Traci właściwą mu aurę i opalizację znaczeniową. Takie propozycje jak niemiecka „Gestaltung” (dosł. „postaciowanie”), francuska „stylique” czy polska „wzornictwo”, obciążone są nieadekwatnymi, jednostronnymi skojarzeniami. Podobnie, dobrze znane z przeszłości pojęcia, takie jak „rzemiosło artystyczne”, „sztuki dekoracyjne”, „sztuki użytkowe” czy „sztuki stosowane”, wprawdzie tworzą podłoże, z którego wyrosła idea designu, to jednak nie mogą jej zastąpić.

Sztukę i design łączy przede wszystkim kategoria formy. Tu i tam operuje się formą w estetycznym znaczeniu tego słowa: formy spostrzeżeniowej, subiektywnej, w jakiej przedmiot ukazuje się komuś, kto patrzy, dotyka... To ten układ, kształt czy kontur, jaki przedmiot posiada w kogoś odczuciu, wrażeniu, jaki ktoś widzi w przedmiocie, a nie ten kontur czy kształt, jaki przedmiot, sam przez się, „obiektywnie”, „rzeczywiście” posiada. (Już starożytny architekt kształtował obiekt jako obraz, od strony „odbiorcy”, zakładając jego punkt widzenia i jego perspektywę.) Cokolwiek pojawia się komuś, zawsze wydaje się mu być czymś, a przy tym zmienia się wraz ze zmianą jego położenia, postawy, wrażliwości. Forma, jest zawsze formą czegoś dla kogoś, wyłania się w spotkaniu człowieka z przedmiotem. Toteż ze względu na formę przedmiotu, świadomie lub nie, design obejmuje swym projektem człowieka. Kogoś, kto patrzy, dotyka, odczuwa... , kto doświadcza i działa. Design jest formą relacji człowieka z przedmiotem.

Na tej drodze, poprzez formę, design realizuje wszystkie swe cele, także te „niewidzialne” i „niematerialne”, odpowiadające roli, jaką przedmiot odgrywa w życiu człowieka. Forma przedmiotu jest tym środkiem, za którego pomocą design zmienia życie człowieka, a może nawet samego człowieka.

Design realizuje swe cele poprzez formę, tym bardziej i wówczas, gdy designer dba, aby subiektywna forma przedmiotu ściśle pokrywała się z obiektywną (to znaczy, by własności, jakie przedmiot wydaje się posiadać pokrywały się z tymi, które „rzeczywiście” ma).

Poszczególne zakresy i rodzaje ludzkiej aktywności domagają się sobie właściwych przedmiotów. Toteż najbardziej naturalny podział dziedzin designu stanowi odzwierciedlenie wielości dziedzin życia i właściwych im grup przedmiotów. Ubiorom i modzie odpowiada fashion design, budowlom architecture (czy architectural design), wnętrzom interior design, itp. Album Twentieth Century Design idzie tym tropem. Rozdziały odpowiadają takiemu podziałowi dziedzin designu, który sam wynika z odmienności przedmiotów służących poszczególnym formom i dziedzinom ludzkiej aktywności.

W epoce industrializacji najdonioślejszym wydawał się podział ze względu na sposób wytwarzania przedmiotów, stąd wyróżnienie industrial design (wzornictwa przemysłowego). Zauważmy jednak, że pośród dziedzin designu Twentieth Century Design nie wyróżnia industrial design, brak tu rozdziału „wzornictwo przemysłowe”. Po prostu, w epoce postindustrialnej, sposób produkcji nie uchodzi już za istotny wyróżnik, zresztą, czego się dzisiaj nie produkuje przemysłowo (notabene, gdzie indziej atakując oddanie wzornictwa w objęcia „przemysłu” wcale nie mam na myśli właściwej mu metody wytwarzania). Przedmioty dotychczas (nie tylko w Polsce) rutynowo kojarzone z „wzornictwem przemysłowym” znalazły głównie miejsce pod szyldem product design, „wzornictwo produktu” – co jednak charakterystyczne, przez „produkt” wcale nie rozumie się wszelkich produktów, lecz takie przedmioty, których pojawienie się było możliwe dopiero dzięki rewolucji naukowo-przemysłowej, dzięki możliwościom technologicznym przemysłu, a przy tym są to przedmioty posiadające charakter narzędzi, domowych urządzeń technicznych („AGD” itp., McDermott: „machines for the home”).

Jak łatwo zauważyć, po polsku wciąż nie mówi się o „wzornictwie wnętrz” (interior design) lecz o „architekturze wnętrz?. To ostatnie określenie McDermott opisuje jako już przestarzałe, właściwe skądinąd niedawnym czasom, kiedy to projektowaniem wnętrz zajmowali się przede wszystkim architekci (przy okazji), właściwe czasom, gdy jeszcze nie wyodrębniła się ani ta specjalność ani nie usamodzielnił się zawód interior designera.

Zresztą zauważmy, że nawet myśląc po angielsku architekturę wciąż wymienia się najczęściej obok designu, a nie pośród dziedzin designu. To wahanie przytrafia się także w Twentieth Century Design, jakkolwiek architektura jest tam rozumiana jako jedna z dziedzin designu (rozdział drugi, po wzornictwie ubioru – pierwsze okrycie, potem dach nad głową).

Nie sposób orzekać, czy te przemiany, pośród których stoimy, doprowadzą do jakiejś krystalizacji czy raczej do rozmycia. W każdym razie album McDermott ukazuje, że pojęcie designu wskazuje na jedność i pokrewieństwo wielu dziedzin projektowych. Skłonny byłbym je wszystkie określać mianem „sztuk projektowych”. Nasze dotychczasowe użycie słowa „wzornictwo”, znaczenie, jakie do dzisiaj wiążemy z „wzornictwem” czyni to określenie niewystarczającym w stosunku do „design”.

Co więcej, określając architekturę, modę czy typografię mianem „sztuk projektowych” pragnę podkreślić, że chodzi o taki rodzaj projektowania, który nie poddaje się metodzie inżynierii (projektowania inżynierskiego, nauki stosowanej, praktycznej), a który natomiast podlega duchowi sztuki (sztuki właśnie, z którą dzieli kategorię formy, subiektywnej formy – a tym samym także kategorię obrazu).

Natomiast jakkolwiek w określeniu „sztuka projektowania” pojawia się słowo „sztuka”, to jednak bynajmniej, wbrew pozorom, nie wynika stąd, że mamy tu do czynienia, z jakimś wkładem do sztuki (czy do sztuk). Słowo „sztuka” w określeniu „sztuka projektowania” znaczy tylko „umiejętność”, co najwyżej:„szczególna umiejętność” (próg sztuki nie zostaje przekroczony, zostaje natomiast przekroczona granica designu: zauważmy, że sztuką projektowania może wykazać się ktoś, kto designerem wcale nie jest, np. konstruktor procesorów komputerowych, projektant szczepionek itp.). Określenie „sztuka projektowania” ukute jest na podobieństwo „sztuka kochania”, „sztuka gotowania”, „sztuka skakania”... Wprawdzie z angielskim słowem „design” dzieli liczbę, a mianowicie liczbę pojedynczą, to trzeba pamiętać, że po angielsku „design” obejmuje swym zakresem mnogość, jakkolwiek nie dopuszcza liczby mnogiej (cóż by to były „designs”?, spiski?).

Mamy w Krakowie „Biennale Sztuki Projektowania”. Jego organizatorom sam doradziłem taką nazwę. Ale czy mogłem proponować „Biennale Sztuk Projektowych” skoro organizatorzy wcale nie byli skłonni do przyznania designowi statusu sztuki? A poza tym, czyż „Biennale Sztuk Projektowych” nie brzmiałoby, jak „Festiwal Sztuk Projektowych”? Tymczasem organizatorom nie chodziło wcale o przegląd wielu sztuk projektowych, a zasadniczo tylko o projekty przedmiotu X, Y... (lampa, krzesło...). Chodziło przede wszystkim o wzornictwo... przemysłowe (w „baraniej skórze” łagodnego określenia, akceptowalnego w „Bunkrze Sztuki”).

Określenie „sztuki projektowe” ukute jest na podobieństwo określeń „sztuki piękne”, „sztuki użytkowe”, „sztuki stosowane” – to jego pole skojarzeń i odniesień. Więcej, to jego tradycja. To jego korzenie.

Jakkolwiek album Twentieth Century Design poświęcony jest sztukom projektowym, to jednak nie udało mi się przekonać wydawców do tego określenia. Tak czy owak, szczęśliwie zachowali w tytule „design” („Twentieth Century Design”, czyli „Sztuki projektowe XX wieku”, oczywiście nie „Sztuka projektowania XX wieku”).

Określenie „sztuki projektowe” proponuję jako równoważnik, jako wykładnię, a nie jako przekład dla angielskiego słowa „design” (jakkolwiek, czy designem, w gruncie rzeczy, nie są „the arts of design”?).

Jak brzmi pointa? Pora, aby w języku polskim słowo „design” miało te same prawa, co „pointa”!

Jak brzmi puenta?

Pułenta?

Równie żle jak „łikend”.

Jak „dyzajn”, „disajn” czy „dizajn”.[3]

 

 

 

 

 


Przypisy:



[1]          Catherine McDermott, The Design Museum Book of Twentieth Century Design, Carlton Books Limited, London 1998 – polskie wydanie zawdzięczamy wydawnictwu Prowincja, a zwłaszcza osobistemu zaangażowaniu wydawcy, pana Bogdana Szymanika.

 

[2]           Po części miałem udział w powstaniu przekładu tekstu McDermott na język polski (przekładając teoretyczne wstępy do poszczególnych rozdziałów). Robiłem to z tym większym przekonaniem, że album ten prezentuje współczesne rozumienie designu. Jak sądzę, nawet tylko poprzez swój materiał ilustracyjny, dobór i układ obrazów przedmiotów, album ten może odegrać istotną rolę w przejęciu na grunt polski idei designu.

 

[3]           Procesy językowe w skali ogólnospołecznej jeśli nie doprowadzą do upowszechnienia się określenia typu „dizajn” to tylko z powodu coraz szerszej znajomości języka angielskiego. Jeszcze niedawno znajomy góral prosił mnie o kupienie mu butelki „orange”. Słowo to wypowiadał dokładnie tak, jak gdyby czytał słowo polskie (żaden „oranż”, jakkolwiek niegdyś pijał „oranżady”). Jego dzieci mówią już ze smakiem z angielska o tym napoju – co podnosi jego walory.

            Co ciekawe w środowisku projektantów wzornictwa, np. krakowskim, upowszechnia się określenie „dizajn” (pierwsi czynią do wydawcy „Rzeczy”, A. Leraczyk i M. Drożdż). Upowszechnia się w środowisku najlepiej zorientowanym na temat angielskiego design! Natomiast w języku reklam adresowanych do polskich odbiorców zachowywana jest oryginalna pisownia. Czyżby psychologia marketingu podpowiadał, iż wraz ze zmianą pisowni słowo, i to, do czego się ono odnosi, traci całą aurę?

            Kto z Państwa jeździ na „łikend”? Ironista?

            Niemniej lektura polskich tekstów z przeszłości, na przykład sprzed 100 lat, sugerowałaby, że ostatecznie wygra częściowe spolszczenie. Dzisiaj naturalnie brzmiące w naszych oczach słowa takie jak portret czy pejzaż, niegdyś zapisywane były w wersji nawiązującej do języka, z którego były zaczerpnięte.

            Do spolszczenia słowa „design” skłaniają kłopoty z jego odmianą w języku polskim.

Nie ma takich kłopotów język niemiecki, który wypracował proste reguły asymilacji obcych słów. Otrzymują rodzajnik nijaki: podobnie jak das Kino, tak das Design. Największa, najnowocześniejsza szkoła sztuk projektowych w Niemczech, po zjednoczeniu Niemiec, po wchłonięciu DDR, odnowiona, odtworzona, rozbudowana w Halle, Burg Gebiechenstein (o tradycjach XIX wiecznych) otrzymała oficjalną nazwę Hochschule fűr Kunst und Design (http://www.burg-halle.de). Co zadziwiające, proces ten dowodzi złamania tendencji zachowawczych w języku niemieckim. Niegdyś w imię czystości językowej Niemiec wolał mówić Rundfunksgerät zamiast Radio.

Co tłumaczy krok Niemców? Design to design, to zjawisko pierwotnie określone na gruncie kultury angielskojęzycznej.