druk w: Wiadomości ASP w Krakowie, nr 8, lipiec 1998
janusz
krupiński
Przemysł – muza wzornictwa?
1.
Problem tożsamości wzornictwa przemysłowego
2.
Znaczenie metody wytwarzania
3. Duch
przemysłu
4.
Zagrożenie człowieczeństwa
Wzornictwo przemysłowe
[1].
Tej dziedzinie wzornictwa
tożsamość, rację i kryteria nadaje przemysł. Czyż nie?
Oto
krąg pytań, które tu podejmuję: w jakim stopniu przemysł ma określać wzornictwo
(design), czy ze względu na przemysł należy wyróżnić odrębną dziedzinę
wzornictwa, czy przemysł ma nadawać tożsamość jakiejś dziedzinie wzornictwa?
Innymi słowy, czy pojęcie wzornictwa przemysłowego jest pojęciem istotnym dla
jakiegoś szczególnego sposobu uprawiania wzornictwa?
Co
przyjmuje się wraz ze zgodą na określanie wzornictwa przez przemysł? Każda
odpowiedź byłaby przedwczesna bez podjęcia kwestii fundamentalnej dla tych
pytań: czym w gruncie rzeczy jest przemysł, co z sobą przemysł niesie, co
narzuca?
1.
Problem tożsamości
wzornictwa przemysłowego
Problematykę tę podejmuję w sytuacji, gdy tożsamość Wydziału Form Przemysłowych
krakowskiej ASP stoi pod znakiem zapytania. Wydziałowi grozi utrata tożsamości.
Zarówno, jeśli Wydział będzie obstawał przy swym autoportrecie sprzed wielu lat
(nakreślonym w decyzjach programowych i strukturalnych wydziału, w manifestach
wydziałowych biuletynów czy informatorów, w wydziałowym słownictwie czy slangu
itp.), jak i wówczas, gdy nie określi się na nowo wobec wyzwań, jakie niosą z
sobą ekonomiczne i kulturowe przemiany zachodzące w Polsce.
Pośród
nich i ta zmiana: pojawia się przemysł.
W
sowiecjalizmie były zakłady przemysłowe, nie było przemysłu. Zresztą sami
profesorowie wzornictwa w latach PRL-u zwykli podkreślać ten fakt, aby wyjaśnić
dlaczego w Polsce nie ma wzornictwa przemysłowego.
Oto
przemysł się pojawił! On i jego duch. Duch, który wabi
i
zniewala.
Na
wstępie zauważyć należy, że na krakowskim Wydziale ciąży, niczym grzech
pierworodny, jego niezbyt szczęśliwe imię. Imię, które większość studentów
odczuwa dziś jako klątwę. Brzmi ono właśnie: „Wydział Form Przemysłowych”.
Trudno się dziwić, że do warsztatów Wydziału trafiają klienci z zapytaniem: „Czy
to tu odlewnictwo?”. Naturalne znaczenie, jakie język polski nadaje wyrażeniu
„formy przemysłowe” stawia przed oczyma obraz formy służącej w zakładzie
przemysłowym do wytwarzania metodą wtrysku, wytłaczania czy odlewu. Stąd
uzasadnione zdziwienie, dlaczego wydział taki znajduje się na Akademii Sztuk
Pięknych, a nie na politechnice. Zdziwienie, z którym można się spotkać ze
strony profesora pobliskiego uniwersytetu, jak i ze strony „człowieka z ulicy” .
Tymczasem określenie „formy przemysłowe” jest tylko kalką z języka niemieckiego.
Język ten znany był Profesorom, Ojcom Założycielom Wydziału (tamte pokolenia,
powojenne, nie znały angielskiego). Otóż Niemcy mówią „industrielle
Formgestaltung”, co przekłada się dosłownie jako ,przemysłowe form
kształtowanie' (gwoli ścisłości zachodni Niemcy częściej mówili także nieco
inaczej: „industrielle Formgebung”).
Na pierwszy rzut oka wzornictwo przemysłowe to nic innego jak wzornictwo
plus przemysł. Czy rzecz jest tak prosta? A może ciemna jak ów „plus”.
Próbę
wyjaśnienia związku, jaki zachodzi (czy może zachodzić) pomiędzy wzornictwem a
przemysłem podejmuję w przekonaniu, że uchwycenie natury tego związku zarazem
pozwoli nam na lepsze zrozumienie sensu i wagi pojęcia wzornictwa przemysłowego.
Pytanie
to tym donioślejsze, że wzornictwo przemysłowe wielokrotnie ogłaszało się mianem
jedynego, prawdziwego wzornictwa. Że w kręgu specjalistów mówiąc wzornictwo
miano, i wciąż często ma się na myśli, wzornictwo przemysłowe właśnie.
W
latach sześćdziesiątych Europa kontynentalna mówiąc „design”, bez dalszych
dookreśleń, miała na myśli „industrial design”.
Zgodnie
z równie popularnym, co najmniej do niedawna, poglądem - któremu się
przeciwstawiam - przemysłowość jest istotnym, doniosłym wyróżnikiem dla
swoistej, specyficznej, autentycznej dziedziny wzornictwa. Wzornictwa
przemysłowego.
Muszę
jednak na samym wstępie podkreślić, że nie wchodzę w spór o fakty związane z
wzornictwem przemysłowym, czy z industrial design. Pytam o ważność, o
istotność, lepiej: o istotowość i prawomocność pojęcia „wzornictwo
przemysłowe”.
Byłoby
oczywiście czymś szalonym twierdzić, że wzornictwo przemysłowe, a przynajmniej
industrial' design, nie istnieje.
Nie
przeczę też, że przemysłowość może posłużyć i często służy za wyróżnik pewnej
odmiany wzornictwa.
Pamiętamy dobrze, że wzornictwo w ogóle wyłoniło się jako odrębna dyscyplina i
profesja (a może nawet jako pojęcie) właśnie w związku z procesem
uprzemysłowienia. W związku z przejściem czy skokiem od produkcji rzemieślniczej
do przemysłowej. To wszyscy znamy: XIX wiek, Anglia, industrializacja, pojawiają
się Schools of Design. To w tym kontekście pojawiło się wyrażenie,
miano „industrial design”.
Czy
jednak angielskie pojęcie „industrial design” przemysłowość czyni cechą
istotną dziedziny nazywanej tym właśnie mianem: „industrial design”? Jak
zwracałem już na to uwagę odpowiedź musi brzmieć ,Nie!' przynajmniej w tym
wypadku, gdy Anglik dodajmy historyk designu (E. Lucie-Smith), może pisać o
„industrial design w społeczeństwach przedprzemysłowych” i zarazem twierdzi, że
wiele podstawowych zasad industrial designu znanych było już
społecznościom przed przemysłowym. Dodać mogę, że nawet te z zasad industrial
design, które mogą być kojarzone z epoką przemysłową, stracą na znaczeniu i
już tracą wraz z nadejściem epoki po-przemysłowej („postindustrialnej”).
Przykład ten dobrze pokazuje, że nazwa „industrial design” pojawiła się dość
przypadkowo
[2].
Co
złożyło się na tę przypadkowość użycia w języku angielskim określenia
„industrial design”? Otóż angielskie słowo „design” (w użyciu od 1558 roku) ma
tak szerokie znaczenie w tym języku, że obejmuje sobą między innymi - obok
takich znaczeń jak wzór czy forma sensu largo - wszelkie projektowanie
(to dlatego najpewniej profesorowie Wydziału używają zamiennie słów:
„projektowanie”, „wzornictwo”, co oczywiście jest nieporozumieniem -
projektowanie wzornictwa czy „wzornicze” jest tylko jednym z wielu rodzajów
projektowania).
Aby
więc z ogółu wszelkich dziedzin projektowania, np. obok inżynierskich dyscyplin
projektowych, obok architektury czy obok architektury wnętrz, wyodrębnić tę
szczególną dziedzinę designu, której świadomość i potrzeba narastała wraz z
industrializacją, nazwano ją mianem „industrial design”. Temu dookreśleniu
sprzyjał również ten prosty fakt, że chodziło o wyodrębnienie dziedziny
zajmującej się przedmiotami codziennego użytku, odróżnionymi od budowli czy
wnętrz, a te pierwsze coraz częściej były produkowane właśnie przemysłowo
(jakkolwiek myśl o fabrykach domów znana jest od dawna, w Polsce po raz pierwszy
wyrażał ją zapewne Syrkus).
Do dziś
w Anglii toczy się walka o to, by „industrial” nie czynić wyróżnikiem tej
specyficznej dziedziny twórczości, którą nazywać próbujemy po polsku
wzornictwem, a świat nazywa po prostu designem.
Angielskie określenie „industrial design” było nieobojętne dla rozwoju
wzornictwa poza Anglią i poza sferą angielskojęzyczną. Odbierane było w
przekonaniu, że istotą jakiejś (tej?) rzekomo zupełnie nowej dziedziny, którą
dla świata odkryła Anglia, jest przemysłowość.
Rzecz
zagmatwała się jeszcze bardziej w przekładach.
Czy
„formy przemysłowe” to te, które na twarzy mają wypisaną przemysłowość? Zapewne
dlatego na krakowskim Wydziale szkło, tkanina, ubiór czy ceramika uchodzą za
„nieprzemysłowe”. Słyszymy (nauczyli się już tego studenci kilku pokoleń): „To
nie jest wzornictwo przemysłowe”. Dywany, nie, ciuchy nie..., ceramika nie. Jak
gdyby przemysłowo nie produkowano talerzy czy filiżanek.
To
myślenie pociągnęło za sobą konsekwencje praktyczne. Polska zapłaciła za to
cenę. Wysoką cenę. Co mam na myśli? Pogarda dla tych rodzajów przedmiotów
oznaczała brak kształcenia w tym zakresie na terenie Polski południowej.
Dziedziny te uważano za zbyt tradycyjne. Kto brudziłby sobie ręce w glinie.
Odtworzę ten tok rozumowania: „Cóż nowego można zrobić z kubkiem czy dzbankiem?
Koszulą czy kurtką? Zajmować się ich «kaligrafią», krojem. Proponować nowy krój?
To nie innowacyjne, nie twórcze! Przemysł to nowe technologie, nowe rodzaje
przedmiotów.” Dosłowna postać tego podejścia: na krakowskich „formach” poniżej
twórczej godności projektanta leżało obmyślanie nowego kroju czcionki, natomiast
ceniono sobie myśl o wprowadzeniu nowego alfabetu, który byłby wygodniejszy dla
ręki prowadzącej długopis czy pióro. Słowem, alfabety łaciński czy hebrajski
uznano za ergonomicznie nieoptymalne, a więc nadające się do wymiany.
Twórczy
czyn miał zaczynać od nowa, zdezaktualizować i odesłać do lamusa przeszłość, Ta
barbarzyńska tęsknota awangardy nie ominęła wzornictwa.
Jak
wspomniałem już, nie przeczę temu, że przemysłowość może posłużyć i często służy
za wyróżnik pewnej odmiany wzornictwca.
Pytam
natomiast o to, czy rzeczywiście przemysł, czy przemysłowość w sposób istotny
określa treść projektów wysuwanych w ramach wzornictwa? Czy rzeczywiście
przemysł powinien nadawać tożsamość i podsuwać kryteria oceny wzornictwu?
Czy
właśnie przemysłowość pociąga za sobą tak odmienne treści projektów, że ze
względu te „przemysłowe” treści należy odróżnić w ramach wzornictwa odrębną
dziedzinę? (Ten sposób pytania zakłada, że uprzednio wiemy, czym wzornictwo
jest.)
Innymi
słowy pytam, czy rzeczywiście „muzą” pewnej dziedziny designu ma być przemysł?
Cóż to
za „muza”, przemysł?
2. Znaczenie metody wytwarzania
Najprostsza odpowiedź mówi, że przemysłowość oznacza określoną metodę
wytwórczości. Dla kontrastu przemysłowe metody produkcji przeciwstawia się
metodom rzemieślniczym. Praktyk podpowiada: inaczej gnie się blachę ręcznie,
inaczej maszynowo. Z pewnością. W efekcie możliwe są blachy pogięte w sposób
nieosiągalny ręcznie itd. itd. W tym punkcie nie ma sporu: wszelkie
projektowanie jakiegokolwiek przedmiotu powinno uwzględniać a nawet waloryzować
metodę jego wytwarzania, a więc pewną metodę przetwarzania materiału, z którego
ma być wykonany przedmiot itd.
(Pytać
można czy wzornictwo zapoznaje się tylko z cechami materiału, i w oparciu o
jakąś wiedzę materiałoznawczą działa, czy też samo potrafi dokonywać odkryć w
tym polu, a co więcej, odkrywa, wynajduje pewne cechy materiału, tworzywa, nawet
i przede wszystkim, takie cechy, które leżą poza kompetencją naukowego
materiałoznawstwa (mam na myśli własności „subiektywne”, „fenomenalne”,
„antropiczne”, „symboliczne”...).
Wraca
jednak pytanie, czy zadośćuczynienie tej zasadzie technologiczności decyduje o
istocie projektu wzorniczego jako wzorniczego? O jego treści? Ad obsurdum:
czy z praw materiału i technologii da się wyprowadzić, jako ich
konsekwencję, przedmiot, dzieło? Gdyby to było prawdą oznaczałoby to, że natura
farby i pędzla determinuje, co i jak będzie namalowane. Że malarstwo da się
wyprowadzić i wynika z jego „rzemiosła”. Że z budowy skrzypiec, smyczka i ucha
można wyprowadzić jako konsekwencję kompozycję, utwór, muzykę.
(W ten
sposób odwraca się porządek, stawia się „konia przed wozem”, środek przed
celem.)
By
pokazać, że metoda wytwarzania (w interesującym nas przypadku- przemysłowego)
nie może przesądzać o treści i istocie projektu wzorniczego najchętniej odwołam
się do przykładu projektowania znaków graficznych (graphic design). Czy
istota i treść znaku ma wynikać z metody wytwarzania jego materialnego nośnika?
Czy ma się zmieniać wraz ze zmianą metody wytwarzania
[3]?
Czy
istota znaku zmienia się zależnie od metody jego produkcji, od sposobu jego
powielania, odbijania itd.?
Uogólniając. Czy istota przedmiotu jest wynikiem metody jego produkcji?
To
prawda, pytam w sposób, do którego designer nie nawykł.
On nie
używa określenia przedmiot, on wytresował się by mówić i myśleć w języku
przemysłu. Industrial designer mówi: „produkt”. Do istoty produktu rzeczywiście
należy bycie wyprodukowanym, a więc zależność od sposobu produkcji.
Twierdzę, że istotę przedmiotu określa to, „czym i jak on jest dla człowieka, a
nie sposób i warunki jego wytworzenia” - a nawet nie tylko sposób i warunki jego
„rozpowszechniania czy użytkowania”
[4]. Tymczasem mnożą się przedmioty, których
racją istnienia są nie wykorzystane moce wytwórcze, pojawiające się nowe
technologie, postulaty marketingu, chwyty reklamowe, sposoby użycia innych
przedmiotów.
Zarazem
najdalszy jestem od zlekceważenia roli „rzemiosła” (czy „technologii').
Twierdzę, że „zasada technologiczności” jest niezwykle doniosła w spojrzeniu na
przedmiot od strony projektanta. To on boryka się z problemem jak to zrobić.
Przedmiotu, formy przedmiotu designer szuka w próbach wykonania go.
Design
zawsze będzie czczym myśleniem póki nie zacznie być myśleniem w materii,
myśleniem czującej ręki, oka reagującego na niuans formy. Design polega na
ucieleśnieniu idei - nacisk należy położyć na owo ucieleśnienie, ciało wraz z
właściwą mu zmysłowością.
Natomiast, czy owo „jak” coś było zrobione jest istotne z punktu widzenia
użytkownika? I podłożone pod „co”?
Stawiając sprawę w ten sposób przyjmuję zarazem, że to nie praktyka projektanta
przedmiotu, lecz praktyka użytkownika, szerzej: człowieka obcującego z
przedmiotem, jest tu rozstrzygającą. Projektant ma naturalną skłonność do
absolutyzowania swej perspektywy, ale to właśnie dlatego nie ma uprzywilejowanej
pozycji dla zrozumienia i oceny tego, co robi.
Jeśli
przemysłowa metoda produkcji wyróżnia wzornictwo przemysłowe, to oznacza, że
zajmuje się ono wzornictwem wszystkich przedmiotów produkowanych przemysłowo.
Czego nie można produkować przemysłowo, dziś lub jutro? Tkanin, ubiorów, chleba,
słodyczy, biżuterii? Czy przemysłowo nie można produkować nawet unikatowej
biżuterii? Naprawdę niczym to nie uzasadnione odruchy, wyrzucająca poza granice
wzornictwa przemysłowego np. wzornictwo biżuterii. CAD-CAM jewelry pokona
rzemieślnicze jubilerstwo na jego własnym polu. Pierścionek będzie
współprojektowany przez klienta w miejscu nabycia i wykonania tego pierścionka.
Traktowanie, na przykład, masowości czy seryjności produkcji za wyróżnik
wzornictwa przemysłowego jest tylko przejawem braku wyobraźni.
W ten
sposób to, co było koniecznością tylko na pewnym etapie rozwoju przemysłu
traktuje się jako cnotę. Absolutyzuje się pewną historyczną formę przemysłu.
Tym
łatwiej to stwierdzić dzisiaj, gdy mamy podstawy mówić o nadejściu epoki
poprzemysłowej
[5]!
3. Duch przemysłu
(Duch?
Bezduch!)
Pamiętamy jednak, że przemysł to znacznie więcej niż metody wytwarzania,
niż technologie. To system przemysłowy, którego drobnym fragmentem jest
miejsce produkcji (chłop np. szwajcarski, przy domu ma szopę, w niej wtryskarkę
i produkuje ten czy inny klocek Lego – widzieć jednak firmę Lego w tych
granicach to nic nie widzieć; podobnie widzieć tylko pudełko papierosów, a nie
widzieć ponadnarodowej korporacji, to nic nie widzieć).
System
przemysłowy to zespół złożonych przedsięwzięć o charakterze ze swej istoty
ekonomicznym. Ich fragmentem są losy przedmiotu, od planowania, przez
produkcję, dystrybucję (w tym reklamę), sprzedaż, użycie po zużycie, likwidację.
Pytanie
czy wzornictwo jest elementem - trybikiem - systemu przemysłowego czy też raczej
czynnikiem mediacji pomiędzy przemysłem a człowiekiem, niestety jest dalece
naiwne.
Dlaczego? Ponieważ wraz z określeniem „system przemysłowy” wciąż jeszcze zostało
powiedziane zbyt mało. Przypomnieć i podkreślić należy: epoka przemysłowa
to epoka zdominowana przez „ducha” przemysłu – ducha, który zawładnął
człowiekiem tej epoki (a zapewne, jak to pokażę, „zamordował w nim Mozarta”,
jeśli nie człowieka).
Zgoda,
tam gdzie panuje duch przemysłu tam przemysł jest poza dyskusją, tam jest
idolem. Słowo wypowiadane przeciw niemu jest śmiesznością, jest bluźnierczym
gadaniem od rzeczy.
System
przemysłowy stał się dla wielu synonimem dobrodziejstwa. Tymczasem obraz jest
bardziej złożony, pełen sprzeczności.
Sytuacja człowieka - sprzeczności, brak jednoznaczności. Roztropek
(„pozytywista”), a roztropków nie mało, roztropek tylko tego nie zauważa.
Żyje wolny od niepokojów, nie żyje tymi sprzecznościami, zna bowiem tylko jeden
biegun, z jednym tylko się utożsamia, a drugi dlań w ogóle nie istnieje. Tym
niemniej nawet roztropek, jakkolwiek tego nieświadom, sprzecznościom podlega.
W tym
miejscu, na naszym Wydziale stosownym jest odwołać się do jego założyciela,
Pawłowskiego. Zrobię to i ja.
Zauważmy, że w przeciwieństwie do roztropka Pawłowski żyje sprzecznościami, w
stanie niepokoju, targany urokiem raz tego, innym razem tamtego bieguna, tej czy
innej sprzeczności. Są chwile, gdy chyli się ku tej stronie, są chwile, gdy
chyli się ku tamtej stronie.
Tylko
jednostronne odczytanie myśli, tekstów Pawłowskiego pozwala tego nie zauważyć,
to znaczy pozwala czytelnikowi zauważyć tylko wygodny mu biegun, przeoczyć
drugi. Widzieć i znaleźć tylko siebie. To zaślepienie.
Pozornych uczniów Pawłowskiego nie brak, a jak należy się spodziewać to właśnie
oni najgłośniej twierdzą, co jest, a co nie jest zgodne z myślą Pawłowskiego.
Pozorni
uczniowie. Rzekome oczywistości zamieniają w świętości. W podręcznej kapliczce
profesora WFP są projektowanie, przemysł, seria, produkt...
Nieufność wobec oczywistości, wobec tego, co za oczywiste uchodzi, jest
czymś, co pozornym uczniom Pawłowskiego przyjąć od Mistrza najtrudniej.
Podkreślam to w chwili, gdy najwyraźniej na Wydziale założonym przez
Pawłowskiego za oczywiste i niekwestionowalne traktuje się znaczenie dla
człowieka np. przemysłu czy samego projektowania, samego faktu, że człowiek
projektuje i ma projekty.
Oby
obrońcy tzw. „definicji Pawłowskiego”, w jego rzekomej definicji
wzornictwa przemysłowego, dostrzegli atak na przemysł i cywilizację przemysłową
[6]!
Bowiem
na tę rzekomą definicję składa się m.in. ukryte w niej twierdzenie, że
„cywilizacja przemysłowa” jest zagrożeniem dla „kultury” i dla „egzystencji
człowieka”. Ta rzekoma definicja jest przede wszystkim tym twierdzeniem. Mało
tego, w stosunku do „form przemysłowych” wysuwa postulat, a mianowicie
wzornictwo przemysłowe obarcza zadaniem walki z tym zagrożeniem, jakie stanowi
przemysł („cywilizacja przemysłowa”). W tym duchu Pawłowski domaga się
odpowiedzialności „za kulturę epoki, w której żyjemy”
[7].
Ktoś,
kogo nie intryguje i nie zaprasza do namysłu żaden pogląd sugerujący, że w
sprawach zasadniczych, fundamentalnych jest być może zupełnie inaczej niż mu się
to wydaje, ten ukrył się w otulinie własnych mniemań. W ciepełku swego
samozadowolenia. Tylko niepokój jest szansą dla cnoty. Oznaką sumienia.
Jeśli
więc muzą pewnego wzornictwa jest przemysł, to zapytajmy o to, jakie wartości z
sobą on wnosi, jakie wymagania stawia. Oczywiście, na gruncie istotowego sposobu
pytania chodzi tylko o te wartości, które przemysł wnosi ze swej istoty, jako
przemysł. Szerzej: pytam również o te wartości, które system przemysłowy
wyklucza, wyrzuca poza margines, eliminuje!
Ponieważ przedkładam perspektywę tzw. użytkownika przedmiotu ponad perspektywę
projektanta, pytać będę przede wszystkim o te wartości, którymi system
przemysłowy zaraża zwykłego człowieka; o to, które wartości, wyobrażenia i
ideały w nim podsyca, a które dusi.
Czy
designer, przyjmując wymagania przemysłu, spełnienie tych przemysłowych
kryteriów ma traktować za swą cnotę, czy daje mu to powód do dumy, czy to
przynosi mu chlubę? Niestety, najczęściej przymuszony zataja przed sobą fakt
bycia zniewalanym. Jak każdy krypto-niewolnik konieczność nazywa cnotą i odtąd
łatwiej już mu żyć. Sam industrial designer uznał się za cząstkę systemu
przemysłowego. I tym samym przyjął właściwy mu język i światopogląd! W ustach
designera pojawiają się w kółko słowa: „produkt”, „masowa produkcja”,
„społeczeństwo”. Nie przedmiot, tylko coś wyprodukowanego, nie człowiek, tylko
masy, społeczeństwa. Jeśli człowiek, to taki, jak zdefiniował go system
przemysłowy (myślę tu przede wszystkim o pojmowaniu człowieka w ogóle, które to
pojęcie człowieka zakłada system przemysłowy, i które stanowi warunek jego,
przemysłu sensowności).
System
przemysłowy jest przede wszystkim zjawiskiem ekonomicznym. Jako taki, design
definiuje w kategorii biznesu. Sami designerzy, sami teoretycy designu gorliwie
wychodzą naprzeciw temu oczekiwaniu. Międzynarodowa Rada Stowarzyszeń
Wzornictwa Przemysłowego (ICSID) jako wytyczną do edukacji w tym zakresie
przekazuje definicję: „Wzornictwo przemysłowe nadaje technologii/technice postać
użyteczną i budząca uznanie, a przez to czyni ją sprzedawalną” (A. Manu, można
przytoczyć dziesiątki analogicznych „definicji”).
Czyż
nie miał racji J. M. Keynes żywiąc obawy wobec nieskrępowanego, nieuniknienie
globalizującego się kapitalizmu rynkowego? Żywiąc je w przekonaniu, że wprowadza
on system wartości „kasyna”, że wszelką aktywność traktuje jako „produkty
uboczne działalności kasyna”?
Jaką
stronę w człowieku wywyższa i gloryfikuje duch przemysłowy (mentalność
przemyślności, duch „kasyna”)?
Ze
względu na pojęcie typów psychologicznych pytanie to zostaje przeformułowane w
następujący sposób: czy duch przemysłu pozostawia równą szansę wszystkim
ludziom, niezależnie od ich typu psychologicznego, czy przeciwnie, pewne
jednostki dyskryminuje? Ponieważ poszczególne typy psychologiczne nigdy nie są
spełnione przez jakiegoś konkretnego człowieka w czysty sposób, a każdy lokuje
się gdzieś między ich biegunami, toteż w ten sposób zarazem pytamy, który
biegun, którą stronę w człowieku przemysł faworyzuje.
Duch
przemyślności, jako przemyślny (podobnie w języku angielskim, dlatego w ogóle
pozwalam sobie na tę etymologię słowa „przemysł”, ma ważność nie tylko w kręgu
polskim: mam na myśli angielskie słowo: industrious). Przemyślność może
spełniać się tylko w świecie zewnętrznym (dla świata wewnętrznego właściwszy
niż przemyślność jest namysł). Duch przemysłowy jest ekstrawertyczny, cechuje go
skierowanie na zewnątrz, i zmaganie ze światem zewnętrznym. Introwertyzm jest
dlań nie tyle przeszkodą, co jest wręcz niezrozumiały.
Duch
przemysłu neguje introwersję (w typologii Sheldona „cerebrotonia”), a dopuszcza
dwie formy ekstrawersji (w typologii Sheldona: „wiscerotonia” i „somatotonia”),
przy czym faworyzuje supermana, herosa: agresywność, upodobanie do rywalizacji,
umiłowanie władzy, kult siły („somatotonię”)
[8]. To prawa epoki przemysłowej - konkretnie
rynku, wolnego rynku (wolny jest rynek, a zniewoleni, zbrutalizowani ludzie).
4. Zagrożenie człowieczeństwa
Przyjrzyjmy się bliżej - jakkolwiek w sposób wyrywkowy - tym rzekomo pozytywnym
wartościom, które przemysł zgotował wzornictwu, a w gruncie rzeczy człowiekowi.
Otóż
jeśli zgodzimy się, że dla epoki przemysłowej charakterystycznym, głównym,
istotnym typem relacji, w jaki człowiek wchodzi jest relacja z maszyną, z
urządzeniem technicznym, z techniką, to nie sposób nie zauważyć ideologii z tym
związanej:
4.1.
Wszelki
przedmiot w sposób wzorcowy pojmowany ma być na podobieństwo maszyny (robota,
automatu...). Kategorie właściwe dla maszyny, takie jak konstrukcja czy funkcja,
stają się podstawowymi kategoriami myślenia. Sam człowiek i jego sposób
obcowania z przedmiotem zostaje pojęty w tym duchu. Tam gdzie funkcje są
istotą, tam cały czas wszystko trafia tylko na śmietnik. Funkcje, potrzeby
bowiem przemijają wraz z pojawieniem się nowych funkcji i potrzeb, które do
istnienia powołało zaspokajanie pierwszych potrzeb. Nieustanna dezaktualizacja.
Upadek w czas. Przedmioty nie uczestniczą już w wieczności (nawet dzieła sztuki
nie są już odbierane jako takie). Liczy się „świeżość” (Arendt: jak w
konsumpcji).
4.2.
Problemy życia są definiowane w tych samym kategoriach co przedmioty. W
konsekwencji problemy, które nie mieszczą się w tych kategoriach, dla
mentalności przemysłowej po prostu nie istnieją, są pozorne itp. Za problem
życia uchodzi to,
co może
mieć techniczne rozwiązanie. Rozwiązać problem życia to nabyć odpowiednie
urządzenia, przemyślne przedmioty. Specjaliści już o tym pomyśleli. Wszystko
przemyśleli. Zaprojektowali.
4.3.
Twoje
problemy powinni rozwiązać specjaliści. Eksperci. Profesjonaliści. (Dlatego
designer pragnie dziś chodzić w todze „eksperta”.)
4.4.
Błąd i
zło w życiu pojawiają się jako konsekwencja braku projektowania. Zło tam, gdzie
coś było źle zaprojektowane. W ten sposób szerzy się postawa życiowa, którą
cechuje życie projektami, to znaczy szukaniie, chcenie, pragnienie, żądza, wola.
Postawie tej towarzyszy wola mocy i wiara we własną moc. Postawa ta zaślepia tak
dalece, że nie dopuszcza myśli o tym, iż istnieje coś, czego nie da się
zaprojektować. W ten sposób duch przemysłowy szerzy model życia projektami i
wpędza człowieka w nieszczęście. Silniejszy bowiem niż każdy projekt jest los,
silniejsze niż wszelkie spiski (designs) są dzieje (historia). Każdy, kto
twardo trzyma się swych projektów, a od świata spodziewa się tylko przychylności
w ich realizacji nie tylko rozczaruje się, ale zawsze przeoczy to, co mogłoby go
oczarować, ale na co był ślepy ponieważ istnieje dla niego tylko to, co służy
lub sprzeciwia się realizacji jego projektów. Wszystko, co wydarza się
spontanicznie, samo przez się przechodzi obok niego, gdyż zamknął się w
horyzoncie własnego projektu. Nawet nie wie, że istnieją rzeczy, które układają
się szczęśliwie, jeśli się o nich nie mówi, a nawet nie oczekuje.
To
życie projektami oznacza również, ze przedmiot pragnienia odsuwa się poza każdy
osiągnięty horyzont, tak w nieskończoność. Duch czasu wraz z kultem postępu
zaszczepił zarazem samonapędzający go jad: oczekiwanie, ze pojutrze rzeczy będą
lepsze niż jutro, popojutrze lepsze niż pojutrze, dlatego wszyscy w gruncie
rzeczy żyją z bolesną świadomością, że nie żyją popopopopojutrze. Wszyscy
utracili chwilę obecną. Wszystko ich zawsze dopiero czeka. Upadek w czas. Nikt
nie żyje wiecznością.[9]
Kolejne, sprzężone z powyższymi przekonania tej przemysłowej ideologii:
4.5.
Przemysł domaga się kalkulowalności, stoi na porachowalności i mierze. Stąd
naprzeciw jego oczekiwaniu wychodzi przekonanie, że relacja człowieka z
przedmiotami, a nawet sam człowiek daje się określić dzięki poznaniu naukowemu.
Ta właśnie wiedza ma służyć za podstawę opanowania życia, za podstawę projektów.
Ukrytym założeniem tego przekonania jest przeświadczenie, iż człowiek jest czymś
poznawalnym, a co z tym idzie, czymś określonym. Wystarczy dowiedzieć się, jaki
jest człowiek, ustalić jego tożsamość, naturę czy potrzeby, aby dopasować doń
to, co mu brakuje, i w ten sposób rozwiązać jego problem. Dla przemysłu oznacza
to możliwość zapanowania nad człowiekiem. Zniewolenia. Dla człowieka oznacza to,
ze przemysł dostosowując przedmioty do niego – już określonego – utrwala go w
tym, czym w swej „naturze” był! Mumifikuje za życia. Zamienia w kamień.
W tym
procesie uczestniczy ergonomia. Pojmuje - i jako nauka w gruncie rzeczy
przyrodnicza nie może inaczej - pojmuje człowieka jako istotę poznawalną,
określoną i skończoną (z tego powodu ergonomię nazywam Gorgoną,
„czwartą”).
To
dlatego wzornictwo przemysłowe gorliwie wychodząc naprzeciw tym oczekiwaniom
przyjmuje szaty racjonalnej dyscypliny opartej na naukowych podstawach. Słowem:
upodabnia się do inżynierii (nauki stosowanej). Stąd mniemanie, ze istnieje
kanon wiedzy, której zdobycie czy znajomość pozwolą z sukcesem projektować. Stąd
deklaracja: jesteśmy fachowcami, profesjonalistami
[10].
4.6.
Ponieważ jednak uchwytne w człowieku jest to, co najniższe, w szczególności to,
co zwierzęce, w efekcie przemysł uderza w tę stronę człowieka i tam oczywiście
znajduje żywy oddźwięk.
Nie
jest to człowiecza strona w człowieku, a jej absolutyzacja jest zagrożeniem dla
samego człowieczeństwa. „Duch” przemysłu odwołuje się do gorszej części naszej
ludzkiej „natury”. Nie tylko nie wspiera tej lepszej, ale ją tłumi i niszczy. W
tej najniższej stronie leży przyjemność, to właśnie jej przypochlebia się
przemysł. Pozornie służy twej przyjemności, twej wygodzie. W gruncie rzeczy duch
przemysłowy wmawia ci, że przyjemność i wygoda są pełnią życia. Że tam, gdzie
one tam jesteś w pełni sobą. Podczas, gdy tak naprawdę przyjemność jest formą
zniewolenia. Bodźce pozytywne tyle różnią się od negatywnych co kiełbasa czy
marchewka od kija. W gruncie rzeczy duch przemysłowy opiera się na mocy i
przemocy.
Reklama
przedmiotu - a podporządkowaną jej zadaniu staje się nawet forma przedmiotu -
albo straszy kijem, chociażby tego, co zwykłe, albo wabi marchewką, chociażby
tego, co niezwykłe, świeże.
To, że
reklama najczęściej ucieka się do marchewki nie zmienia faktu, że jest przemocą.
Bardziej podstępną, bo „aksamitną”.
Dumę z
doznawania przyjemności starożytni pozostawiali niewolnikom. Im też była
dostępna. Wolny człowiek nie tam się spełniał. (Poza tą sferą leżała grecka
praktyka. praxis.)
4.7.
Mówiąc:
wszystko dla ciebie, wszystko dla twej wygody i przyjemności, duch przemysłowy
swą naczelną zasadą czyni antropocentryzm (tu leżą korzenie triumfu i dominacji
„rozrywki”, jej właściwa mentalność odciska swe piętno nie tylko na przemyśle
rozrywkowym, podporządkowała sobie już nawet religię, zamieniając ją w
„autoerotyzm”
[11]). Czyjeś samopoczucie, upodobania, samo
„bo lubię” - staje się racją i usprawiedliwieniem zachowań, użycia przedmiotów i
ich istnienia. Oznaczać to ma: przedmiot spełnia swą rolę służąc tobie. W
efekcie zostajesz przykuty do przedmiotu. Sądzisz, że przedmioty przeznaczone są
dla ciebie, chcesz by tobie służyły, umilały ci życie, a skończysz na
niespełnieniu. Uważasz, że można znaleźć przyjemność w przedmiocie, a przedmiot
pojmujesz jako źródło radości i w efekcie nigdy jej nie znajdziesz. Radość
znaleźć bowiem można nie w przedmiotach, ale „tylko w drodze, zobaczonej dzięki
nim”
[12]. ■
Przypisy:
[1]
Podstawowe tezy tego tekstu przedstawiłem w wykładzie
„Wzornictwo a przemysł”, wygłoszonym w
maju 1998 roku, na Wydziale Form Przemysłowych ASP w Krakowie.
[2]
Szerzej pisałem o tym w: Wzornictwo / Design. Studium idei
, Kraków 1998, s. 41. Tamże rozdział „ De-konstrukcja wzornictwa
przemysłowego”.
[3]
Na Wydziale Wzornictwa Przemysłowego mamy Katedrę Komunikacji Wizualnej.
Po prawdzie, pojmowana jest ona dalece jako szczególny rodzaj
projektowania graficznego. Jakkolwiek samo określenie „komunikacja
wizualna” ma niezwykle szeroki zakres: obejmuje język ciała, pismo,
druk, wyraz i język wizualnej formy przedmiotów.
Czy rzeczywiście Katedra zawęża swą uwagę do tych nośników komunikatów
wizualnych, np. znaków graficznych, które są przemysłowo wytwarzane? Czy
drukarnia to przemysł czy nie? Czy jest to wzornictwo przemysłowe?
Odpowiedź pozostawiam woli zainteresowanych.
[4]
Szerzej: Wzornictwo / Design, Studium idei. Kraków 1998,
s. 48.
[5]
Oto typy związków mających dominować w życiu człowieka poszczególnych
epok: epoka przedprzemysłowa: człowiek- natura, epoka przemysłowa.
człowiek - technika, epoka poprzemysłowa: człowiek – człowiek
(por. np. Daniel Bell, Kulturowe sprzeczności kapitalizmu, przeł.
S. Amsterdamski, PWN, Warszawa 1994, rozdział „Ku wielkiej odnowie:
religia i kultura w epoce post industrialnej”, s. 182 i n., bardziej
znaną jest oczywiście Trzecia fala Toffiera).
[6]
A. Pawłowski - założyciel, profesor WFP - pisał. „Przez twórczość w
zakresie form przemysłowych rozumie się tworzenie najbardziej
racjonalnych warunków dla zabezpieczenia biologicznej i psychicznej
egzystencji człowieka oraz rozwoju kultury W warunkach cywilizacji
przemysłowej, kt6rej dynamika staje się powodem groźnego zachwiania
równowagi między cywilizacją a kulturą jej wykorzystania” (1965).
[7]
Odpowiedzialność wymaga odwagi zapytania o całość przedsięwzięcia, w
które się wdajemy, o sens tej całości, w której jesteśmy zanurzeni.
Zaangażowany w proces projektowania, pochłonięty nim projektant
„wzornictwa przemysłowego”, realizując przyjęte przez siebie zlecenie
przemysłu, zmagając się ze swym zadaniem, najdalszy jest od postawienia
pod znakiem zapytania sensu sytuacji, w którą wkroczył, w której
uczestniczy, i która jest najwyraźniej racją jego istnienia, jego być
albo nie być.
Tymczasem to właśnie odpowiedzialność polega na zdystansowaniu się do
swej własnej roli, do przyjrzenia się z boku swej aktywności, do
refleksji, do namysłu nad nią. Czyniąc to projektant porzuca praktykę,
przyjmuje teoretyczny punkt widzenia. Odpowiedzialność projektanta
wzornictwa przemysłowego polega na zdolności zapytania o sens tego, co
najbardziej fundamentalne dla jego dziedziny, w tym wypadku pod znakiem
zapytania stają wzornictwo i przemysł. W pierwszym rzędzie przemysł.
Każdy, kto wyklucza z góry możliwość spojrzenia na przemysł jako na coś
problematycznego, kto za oczywistą traktuje dobroć bądź neutralność
przemysłu ten jest człowiekiem naiwnym i nieodpowiedzialnym.
[8]
Por. Aldous Huxley, Filozofia wieczysta, przeł. J. Prokopiuk i K.
Środa, Pusty Obłok, Warszawa 1989, s. 125-134.
Popularna niegdyś typologia Sheldona wyróżnia następujące typy
psychologiczne: cerebrotonia (introwersja): nadwrażliwość, skierowanie
do świata wewnętrznego, odcięcie się od świata, człowiek nie może
pogodzić się z rzeczami, ludźmi, powściągliwość; wiscerotonia (odmiana
ekstrawersji): umiłowanie jedzenia, komfortu, strach przed samotnością,
towarzyskość, wyrażanie uczuć w sposób niepohamowany: somatotonia
(odmiana ekstrawersji): umiłowanie władzy, agresywność, kult siły i
młodości, niewrażliwość, odwaga fizyczna.
[9]
Por. np. A. Huxley, Filozora wieczysta, E. Cioran, Upadek w
czas.
[10]
Fakt, że tak nie jest pozwala mówić o wzornictwie jako o jednej ze sztuk
projektowych. Wzornictwu każe szukać inspiracji i wzorca w sztuce, a nie
w inżynierii.
[11]
Określenie „autoerotyzm” Max Scheler stosuje z myślą o samouwielbieniu
człowieka, który „osłania się pozorem uwielbienia Boga” (Problem
religii, przeł. A. Węgrzecki, Znak, Kraków, 1995, s. 208, 213).
[12]
Antoine de Saint-Exupery, Twierdza, prze!. Aleksandra
Olędzka-Frybesowa, Instytut Wydawniczy Pax, Warszawa 1998, s. 432. Myśl
Saint-Exupery'ego czeka na przyswojenie przez filozofię designu i
design. Oto jej próbka: Czy „widzenie przedmiotów wzbogaca cię o
wizję, która nad nimi góruje”? (tamże, s. 270) czy „wchodzisz w
związki nie z poszczególnymi przedmiotami, ale z łączącą je więzią”
(s. 256), czy jest coś w tobie, „co pozwoliłoby przedmiotom budzić w
sobie wzajemne echa”? (s. 316).
To Saint-Exupery pisze o człowieku, w którym został „zamordowany
Mozart”, o świecie, w którym „Mozart jest skazany” (we
fragmencie poświęconym polskim robotnikom wydalonym z Francji, których
widział w wagonie kolejowym - Ziemia, planeta ludzi, rozdział
„Ludzie”, przeł. W. i Z. Bieńkowscy, WL, Kraków, 1974, s. 210).
■
|